Muzyka

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 16

- No jasne Ania śmiej się, śmiej ale twoja koleżanka wysmarowała mnie i raczej nie ujdzie jej to na sucho.-odzywa się w końcu, dość zbulwersowany
-O przepraszam koleżanka?!- teraz to ja zaczynam się denerwować (nienawidzę jak ktoś tak mówi skoro przyjaźnimy się 11 lat), wiem że to idiotyczne.- PRZYJACIÓŁKA!- poprawiam go
- Dobra odpuść już Majka...serio- mówi obojętnym głosem Ania a ja tylko przytakuje.
- Co Kaczka? Nagle Cię zatkało?- Kuba patrzy na mnie drwiąco kiedy te słowa wychodzą z jego ust. Tak jak wcześniej trzymałam swoje emocje ,, na wodzach" tak teraz nie jestem w stanie, już tłumaczę dlaczego. Otóż to przezwisko prześladuje mnie już od podstawówki w związku z moim głosem, (ponoć kiedy się denerwuje mam głos jak kaczka) ale on używa tego przezwiska choć tak naprawdę nie ma pojęcia skąd się wzięło i z jakiego powodu. Powtarza to bezmyślnie tylko po to by mnie sprowokować. W tej chwili zaczynam się poważnie zastanawiać dlaczego On właściwie tak bardzo mi się podoba? Może dlatego, że ma fajne imię? Kuba, Jakub lub po prostu Debil. Nie to nie to.  Charakter ma okropny. Straszny z niego egoista i rozpieszczony dzieciak. Nie liczy się z niczyjim zdaniem i opinią, udaje że ma na wszystko wyjebane podczas gdy ja doskonale wiem, że tak nie jest. No więc co mi się w nim do jasnej cholery podoba? Jego oczy-takie brązowe i głębokie, jego uśmiech kiedy coś go rozbawi, jego spojrzenie gdy na mnie patrzy- mam wrażenie, że patrzy w ten sposób tylko na mnie. Jego oczy zawsze są pełne emocji. Podoba mi się jego podejście do rodziny i to jakiej słucha muzyki. Są to takie na pozór nic nie znaczące pierdoły, które sprawiają, iż wybieramy właśnie tą a nie inną osobę. W moim przypadku tą osobą jest Debil przyglądający mi się jakby czekał na to jak zareaguje.
- Nienawidzę Cię- odzywam się tylko z lekkim uśmiechem na ustach. Przyglądam mu się w tym momencie dokładnie. Nie wygląda w najmniejszym stopniu na urażonego czy zasmuconego. Wręcz przeciwnie, oczy mu błyszczą a jego prawy kącik ust lekko się unosi.
- Ja Ciebie też Maja- wymawiając te słowa odrywa ode mnie wzrok i wychodzi zamykając za sobą drzwi.
Przez chwilę przyswajamy z Anią to co właśnie miało miejsce.
- Czy on właśnie ucieszył się z tego, że RZEKOMO go nienawidzisz?- mówi po chwili milczenia Anka.
- Co? - patrzę na nią otępiałym wzrokiem.
- Maja! Zejdź na ziemie bo mogę się tylko domyślać w jakiej krainie teraz jesteś. Czyżby Kubolandia? - unosi głowę wyżej i patrzy na mnie z góry. Dosłownie bo mimo, iż normalnie jest ode mnie o jakieś 10 cm niższa to stanęła na łóżku, uniosła głowę i patrzy na mnie roześmianym wzrokiem - a to wszystko chyba tylko po to bym poczuła się malutka po raz kolejny jak praktycznie każdy w jej towarzystwie znając ogrom jej wiedzy i charakter.
- Spadaj Wredoto! - krzyczę na całe gardło
- Pieprz się! - mam wrażenie, że to jej ulubione wyrażenie w stosunku do mnie
- Dobra powiedz tylko z kim?!- mówię po czym obydwie wpadamy w idiotyczny śmiech.
Przerywa go dopiero wejście do naszego pokoju Dawida, który informuję nas że za chwilę mamy kolacje. Swoją drogą czy nie jest dość bezmyślne robienie kolacji jakieś 30 min po grillu? Zresztą nie ważne i tak nic nie zjadłam, Kuba zresztą też nie. Na samą myśl o tym uśmiecham się. Zanim zdążam odpowiedzieć mu, że dzięki, że za 10 minut będziemy czy coś równie prostego, Ania mnie uprzedza a Dawid wychodzi z pokoju.
Zapamiętać: Nie myśleć tak długo.
- A najlepiej w ogóle co nie?- słyszę głos Ani i zaczynam się zastanawiać jakim cudem ona słyszy to co ja myślę. Musiałam nieźle zblednąć bo po chwili Anka znów się odzywa:
- Tak idiotko czytam Ci w myślach, ale bez przesady nie aż znowu tak. Po prostu jesteś nienormalna i nie wiesz co gadasz na głos a co nie.
W tym momencie rozluźniam się i uśmiecham od ucha do ucha. Przebieram jeszcze tylko bluzkę wkładam jeansy i wychodzimy na kolacje.
Stołówka mieści się jakieś 2 minuty drogi dalej. Zajmuję miejsce oczywiście nie byle jakie, (choć nie zaprzeczę mogłoby się tak wydawać i o to właśnie chodzi) tylko strategicznie przemyślane miejsce obok Ani i na przeciwko Roberta i Artura najlepszych kumpli Kuby. Zgodnie z moimi przypuszczeniami wymieniony chwilę wcześniej Debil, gdy tylko przychodzi siada pomiędzy nimi a tym samym na przeciwko mnie. Nie jest zaskoczony moją obecnością, wręcz przeciwnie uśmiecha się pod nosem i przygląda mi się przez chwilę po czym spada mu nóż pod stół (dałabym głowę, że zrobił to umyślnie). Kiedy jest już pod stołem z perspektywy innych ludzi wygląda jakby się schylał by coś podnieść, jednak on wyciąga rękę i delikatnie przejeżdża mi od kostki do uda palcami. Czuję, że przeszywa mnie przyjemny dreszcz podniecenia. Kiedy dojeżdża wyżej aż do uda o mało co nie podskakuje, zamiast tego kopię go lekko żeby dać znać by nie pozwalał sobie na więcej. Kuba wraca na miejsce z nożem i szczerzy się teraz otwarcie od ucha do ucha a ja czuję, że jestem cała czerwona.
On nigdy nie udawał, zawsze patrzył otwarcie.
Przepraszam Was, święta, rodzina, brak czasu, brak weny. Wybaczcie mi.
Jesteście kochani, dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa Mysia zresztą też.
Całuski :*** - MIŚKA

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 15

Kiedy decyduje się jednak usiąść zamarzniętym tyłkiem przy ognisku z Anią, spoglądam w płomienie i już nic innego mnie nie obchodzi. Jestem tylko ja i on. Ja i moje najgorsze, a zarazem najlepsze wspomnienie z dzieciństwa. Patrzy na mnie swoimi piwnymi oczami, a gdy to robi marszczy lekko czoło. Coś do mnie mówi, chyba żebym zrobiła lekcje. Odpowiadam, że za chwilę. Kiwa potakująco głową i odchodzi. Nie mam ochoty ich teraz robić, więc po jakiś 10 minutach przychodzę do salonu gdzie siedzi trzymając w jednej ręce pilot, a w drugiej 3 lub 4 piwo dzisiaj.
-Zrobiłaś lekcje? Jak zresztą prosiłem.-pyta nie patrząc na mnie
-Prawie.-odpowiadam bezgłośnie
-Nie słyszę. Zrobiłaś?- jego głos zaczyna się podnosić
-Nie, jeszcze nie. 
-Dlaczego?!- teraz już prawie krzyczy. 
-Bo chciałam najpierw obejrzeć ,,Alfa"- mówię powoli się wycofując
-Najpierw się robi lekcje, potem przyjemności.- odzywa się wstając z fotela. Zaczyna iść w moją stronę. Jest coraz bliżej i kiedy dzieli nas już tylko metr, wyciąga rękę, łapie za włosy, unosi i ciska o zimie.
- Teraz rozumiesz, że masz zrobić lekcje?- wrzeszczy. 
-Tak.-odpowiadam bez nawet jednego zająknięcia się. Gdyby jeszcze jakieś pół roku temu by mi coś takiego zrobił zapewne płakałabym i uciekła do pokoju. Teraz gdy tak siedzę na kolanach na które spadłam i dotykam miejsce gdzie mnie chwycił za włosy wyrywając całkiem niezłą garść, czuje tylko ból i bezsilność. Nic więcej. Nawet nie złość. Nawet nie nienawiść. Jestem tylko ja, ból i bezsilność.
Przedstawiam Wam Krzyśka, wtedy mężczyznę około 38 lat dzisiaj w roku 2015 świętuje zapewne 46 urodziny. Człowieka, który był moim nowym tatą, najlepszym jakiego wtedy mogłam chcieć oraz człowieka, który pokazał mi jak bardzo okrutne może być nie tyle życie co ludzie.


Ze wspomnień wyrywa mnie dźwięk nie podobny do innych. Okazuje się, że to Ania upadła twarzą centralnie przed płonący ogień. Zrywam się z miejsca żeby jej pomóc.
-Co ty wyrabiasz?- krzyczę przerażona
-Spokojnie, to była zabawa.- mówi kompletnie uśmiechnięta od ucha do ucha. Zaczynam podejrzewać, że kompletnie jej odbiło albo ma gorączkę, więc dotykam jej czoła. Jest w sam raz.
-Dobrze się czujesz?! Jaka cholerna zabawa?!- dźwięk, który towarzyszy wydobywaniu się tych słów z mojego gardła jest mieszaniną wrzasku i kompletnego bredzenia.
-No wygłupiałam się z Karolem, że ja stoję nieruchomo a on mnie popycha i łapie. Haha niestety raz nie złapał.- odzywa się podekscytowana- Żebyś teraz widziała swoją minę! Jest przekomiczna. Ahhh...Maaaaja nic się nie stało- mówi Ania dokładnie w tym samym momencie zamykając mi buzie- i zamknij buzie bo nie wypada tak z rozdziawioną stać. Uważaj bo jeszcze się obślinisz- uśmiecha się a potem wpada w ogromny rechot. Dopiero w tej chwili orientuję się co właśnie miało miejsce i kiedy zrywam się z miejsca, żeby ją dogonić i dać nauczkę, ona jest już 3 metry przede mną. Przez chwilę biegamy tak omijając przeszkody, którymi są ludzie gdy nagle rejestruje przed sobą Kubę. Jest wyraźnie zadowolony ze zrobienia sobie hot-doga, niestety nie jestem w stanie wyhamować i wpadam centralnie na niego, gdy oboje obserwujemy jakby w zwolnionym tempie wyrzut hot-doga do góry i jego gwałtowny upadek na piach. Po minie Kuby widzę, że lepiej będzie się czym prędzej zmyć. Jak pomyślałam tak robię. Czmycham czym prędzej do pokoju zaciągając po drodze Anię. 


Nie mijają 2 minuty a już jesteśmy w naszym pokoju i blokujemy drzwi. Moje zachowanie na pewno w tym przypadku jest trochę dziecinne, jednak nie mam z tym większego problemu. Jestem od czasu do czasu dziecinna, lubię wygłupy co nie znaczy, że nie mogę być równie dobrze odpowiedzialna i poważna. Jednak w tym przypadku do głosu dochodzi ta pierwsza strona mnie. 
-Nie wierzę w to, że wywaliłaś mu tego hot doga- odzywa się po chwili Ania, gdy złapie wkońcu oddech-szykował go chyba z 10 minut- uśmiecha się.
-Teoretycznie to nie moja wina, to on stał mi na drodze a przecież doskonale wiedział, że biegnę i nie będę jak miała wyhamować.- mówię trochę bez przekonania, próbując nadal złapać oddech po biegu. Ania ma zdecydowanie lepszą kondycje ode mnie. Teraz moje charczenie i kołatanie serca nie pozostawiają cudownych złudzeń czy też jakiejkolwiek nadziei, że mogłabym jej dorównać. Właściwie Ania zawsze była ode mnie lepsza, przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy, jednak ona kiedy dzieliłam się z nią tego rodzaju obawami zawsze bez wahania odpowiadała ,,To nie prawda i ty to doskonale wiesz, zawsze byłaś lepsza z polskiego i angielskiego a ja z biologii i fizyki. Ja umiem śpiewać a ty umiesz pisać. Jesteśmy równe." Myślę, że nasza przyjaźń przetrwała te 11 lat właśnie dlatego, że ona szanowała mnie a ja szanowałam ją. 
-Myślę, że to jednak nie było dla niego takie logiczne- odpowiada Mała po chwili namysłu z uśmiechem na czerwonych ustach.Właśnie mam zamiar jej coś odpowiedzieć, gdy słyszę głośne i zdecydowane pukanie do drzwi. Serce podskakuje mi do gardła.
-Otwieraj Maja! Wiem, że tam jesteś!-jego głos jest niby zdenerwowany jednak da się usłyszeć powstrzymywany śmiech. Nie pewnie podchodzę do drzwi i chwytam za klamkę, po czym spoglądam na Anię. Właśnie wzięła do ręki mój szampon.
-Po co Ci to?- pytam zaskoczona
-Na zaś, gdyby jednak chciał Cię zabić, walne go tym. Nikt poza mną nie ma prawa tego zrobić- odpowiada lekko się uśmiechając po czym kiwa potakująco głową jakby chciała powiedzieć ,,Otwieraj, jestem gotowa". Wygląda w tym momencie przezabawnie. Odsuwam krzesło, przekręcam kluczyk i naciskam na klamkę na której trzymam dłoń. Drzwi się lekko uchylają. Mój wzrok wędruje najpierw na jego podobno ,,malinowe" buty choć jak już kiedyś mówiłam są różowe. Następnie na spodnie i koszulkę, które w tym momencie są całe ubabrane musztardą i ketchupem. Zdaję sobie sprawę, iż to moja wina, ale nie mogę powstrzymać ataku śmiechu, gdyż wygląda jak dopiero uczący się jeść bobas, cały wysmarowany jedzeniem. Gdy tak stoimy a ja lustruje go wzrokiem od stóp do głów nie mogąc się opanować ze śmiechu odzywa się on:
- I jak podoba Ci się twoje dzieło? - pyta z sarkastycznym uśmiechem.
-Chyba minęłam się z powołaniem! Powinnam zostać artystką!- odzywam się po czym słyszę parsknięcie śmiechem Ani. Cała sytuacja wydaje mi się niewiarygodnie komiczna.






Przeprasam,  za brak nowych wpisów, nie miałam weny XD

Ten rozdział dedykuje Oli :D aczkolwiek dziękuję Wam wszystkim za to, że tu z nami jesteście! Dla Was mam siłę i chęci pisać.

A teraz już uciekam bo zaraz wyjeżdżam! 
Buziaki Misia i Mysia :**
pamiętajcie, jesteście zajebiści! 


niedziela, 27 września 2015

Rozdział 14



Bycie pierwszą to coś nie powtarzalnego.

Lubiłam to uczucie od zawsze, kręciło mnie. Pierwsza w szkole, pierwsza na zawodach, pierwsza w pocałunku...

-Czemu się tak uśmiechasz?- pyta, a ja dokładnie w tym samym momencie uświadamiam sobie, że nadal na sobie leżymy.

-Po prostu tak od niechcenia- kłamie jednocześnie podnosząc się do pozycji pionowej i schodząc z łóżka.

-Co robisz?! Już sobie idziesz? Zostań jeszcze chwile.- mówi stanowczym a jednocześnie spokojnym tonem po czym podchodzi do mnie w momencie gdy łapie za klamkę, kładzie swoją rękę na mojej ręce tym samym zagradzając mi wyjście.- Nie zostawia się mnie w takim stanie samego...-jego oczy(w tym momencie prawie czarne)błyszczą się. 

-W jakim stanie?- spoglądam na niego spod lekko pochylonej głowy, a on unosi mi podbródek i przez sekundę czuje się jak w tych wszystkich tanich komediach tyle, że kiedy sama tego doświadczasz to nie wydaje się to takie tanie. Przez chwilę patrzy gdzieś w okolice moich ust po czym pochyla się i kiedy jestem już gotowa do kolejnego pocałunku lekko się odsuwa i zakłada mi kosmyk za ucho. Moja mina lekko rzednie.

-Czyżbyś była zawiedziona? -odzywa się z lekkim uśmiechem, zgrabnie zmieniając temat lecz ja nie należę do tego typu ludzi co porzucają raz zadane pytanie.

-W jakim sensie?- pytam coraz bardziej zniecierpliwionym tonem a Kuba poważnieje i przybliża się jeszcze bardziej po czym szepcze mi do ucha:

-Żadna dziewczyna nigdy w życiu nie wzbudzała we mnie takich skrajnych uczuć. Z jednej strony strasznie mnie podniecasz a z drugiej obiecałem sobie, że nigdy Cię nie polubię a tym bardziej nie pokocham. Niestety lub ,,stety" coraz trudniej dotrzymać mi tej obietnicy. 

Po tych słowach czuję się bardzo zagubiona...złożył sobie obietnice, że nigdy mnie nie polubi? Co za idiotyzm.Kładę mu rękę na torsie i lekko odsuwam po czym odwracam się plecami i zakładam ramię na ramię. Czuję, że teraz to on jest zdezorientowany. Chwilę stoi w bezruchu po czym po pokoju zaczynają rozchodzić się kroki. Podchodzi i właśnie przymierza się do objęcia mnie kiedy orientuję się, że jeśli teraz mu na to pozwolę to przestanie uważać mnie za swego rodzaju wyzwanie i będzie myślał,że może sobie na wszystko pozwolić a gdy to dostanie stanę się tylko kolejną.

Nigdy nie byłam kolejną i nigdy nie zamierzałam. Właśnie dlatego odsuwam się, dopadam drzwi i wychodzę przesadnie trzaskając.

-Co Ci jest?- pyta już od progu obojętnym tonem Ania mimo iż obydwie dobrze wiemy, że nie jest jej to indyferentne.

-NIC..-odburkuje ponurym tonem

-Takie nic,że aż cała się czerwona zrobiłaś...-spogląda na mnie, analizuję sytuację- To jak powiesz mi coś o tym ,,NIC"?

-Nie...-mówię niepewnym głosem, ponieważ sama nie wiem czy chcę jej o tym opowiedzieć

-Dobra nie chcesz to nie mów, jak zmienisz zdanie leże na łóżku obok- wykonuje gest w stronę posłania po czym szybkim i miękkim ruchem ląduje na posłaniu z grubą książką w ręce.Właśnie zamierzałam otworzyć usta, kiedy wparował do naszego pokoju Bartek mówiąc,że za chwilę mamy ognisko. Przyznam szczerze, że kompletnie nie mam ochoty iść zwłaszcza, że jestem nadal cała mokra i jest mi zimno. Niestety widzę,że Ania bardzo chcę więc ruszam swój lodowaty tyłek z łóżka i owinięta kocem idę tuż za nią.

Kiedy wychodzę na zewnątrz orientuję się,iż wszyscy już są na miejscu. Tyle, że nikt nie wygląda jak w jakimś kokonie w przeciwieństwie do mnie. Jesteśmy już prawie przy ognisku kiedy większość oczu koncentruję się na mnie w tym Kuby.


 PRZEPRASZAM,ŻE TAK MAŁO, ale naprawdę nie miałam pomysłu co tu jeszcze dodać :( jeśli macie jakieś WŁASNE pomysły na dalszy ciąg to zapraszam do komentowania i kto wie...może któryś wykorzystam :* 
DZIĘKUJEMY WAM Z CAŁEGO SERDUSZKA,ŻE Z NAMI JESTEŚCIE I NAS WSPIERACIE! :)



niedziela, 6 września 2015

Rozdział 13


Po chwili jego dłoń przesuwa się trochę niżej ku biodrom. Przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Odwracam się w jego stronę a on przytrzymuję mnie i spuszcza wzrok. 
-Czemu nigdy nie patrzysz mi w oczy?- zaszeptałam nieco zdziwiona 
-Bo na mnie to nie działa...-mówi bez przekonania,nadal wbijając wzrok w pościel
-Ale co?!
Przyglądam mu się uważnie, (sama nie wiem dlaczego)ma lekkie piegi, na pierwszy rzut oka trudno dostrzegalne i długie jak na chłopaka rzęsy. 
 -Właśnie to! Przestań...- szepcze błagalnym tonem 
-Okej sorki...-spuszczam wzrok i łapię go za rękę, na początku wydaje się nieco spięty, ale potem odwzajemnia uścisk i odwraca mnie tyłem do siebie, po czym obejmuje i przyciska do swojego ciała. 
Przygląda mi się pytającym wzrokiem.
-Jest dobrze-odzywam się z uśmiechem, po czym rzucam okiem na resztę pokoju. Nikt się nami nie interesuję. No może prawie nikt. Nikt poza Dawidem, który przygląda nam się ze zdziwieniem. Nie może się domyślić, że Ja i Kuba COŚ. Postanawiam, więc improwizować.
-Kuuba nie łaskocz !!!-krzyczę z uśmiechem 
Chłopak wygląda na zdezorientowanego, ale w mgnieniu oka wszystko łapię gdy odwracam wzrok w stronę Dawida.
-Haha bo co?- odzywa się drwiącym głosem, a ja zaczynam rozumieć, jak dobrym jest aktorem. Potrafi w ciągu jednej sekundy przestawić się o 180 stopni. Z jednej strony mnie to przeraża, a z drugiej bardzo mu współczuję. Z zamyślenia wyrywa mnie głos Ani:
-Pani idzie!
To hasło powoduje, iż wszyscy jak poparzeni wychodzą spod kołder, a co niektórzy z łóżek. Ja zostaje i biorę do ręki książkę pt.,,Ostatni pociąg do Brooklynu", Kuba natomiast zamienia się miejscami z Anią, która siedziała obok Dawida.


 -Wszystko z wami dobrze? -odzywa się Pani B. z sarkastycznym uśmieszkiem
-Tak wszystko dobrze- odzywam się
-Co czytasz?-pyta Pani z udawanym zainteresowaniem  
Odwracam więc okładkę, ale jej wyraźnie to nie satysfakcjonuje,więc zabiera mi ją z rąk
-Hmm...-wydobywa z siebie dokładnie taki dźwięk, kompletnie nie wiem co ma oznaczać, ale raczej nic pozytywnego, gdyż sama książka jest o dziewczynie której przyjaciółka popełniła samobójstwo.
Oddaje ją więc bez słowa, mówi żebyśmy nie byli za głośno, po czym wychodzi, a za nią Kuba. Czuję się nieco zdezorientowana, więc zaczynam rozmawiać z Dawidem. 

      *

Mija jakieś 20 minut, a po nim ani śladu. Rozpłynął się naprawdę, byłam we wszystkich pokojach na tym piętrze, a nawet w toalecie i nic. Wychodzę więc na dwór i schodzę na piętro niżej. Jest tylko jeden pokój z którego dobiega muzyka. Wchodzę i widzę Artura, Roberta, Olka,Marysie i Weronikę a obok niej siedzi Kuba. Pokazuje jej coś na telefonie z uśmiechem po czym podnosi wzrok na mnie. Odwracam od niego wzrok i wychodzę. 
Dobrze wiedział, jak bardzo irytuje mnie towarzystwo tej dziewczyny, a mimo to chwile po tym jak leżeliśmy razem w łóżku to poszedł do niej. No co mogę powiedzieć? Cholernie działa mi na nerwy, chociaż ja nie jestem chyba wcale lepsza. Cóż tacy już jesteśmy. Kieruje się w stronę ich pokoju, Dawida i Kuby. Na początku chciałam tam po prostu posiedzieć, gdyż zakładałam, iż nikogo tam nie ma lecz jak zwykle się przeliczyłam. Na łóżku siedzi Dawid. Siadam więc po przeciwnej stronie na łóżku Kuby.
-Co ty tu robisz?-pyta z udawanym zdziwieniem 
-Siedzę, nie mam ochoty na razie wracać do pokoju.-mówię i chwytam kawałek piżamy w dłonie
-Przecież jest tuż za ścianą.- Dawid marszczy brwi
-Jezu mogę tu po prostu posiedzieć?-pytam błagalnym tonem
-No spoko, ale nie wiem czy nie powinnaś zejść z jego łóżka...
-Czemu?- przyglądam mu się, nie dostaje jednak odpowiedzi, gdyż ktoś z hukiem wchodzi do pokoju
-Co ona tu robi?-jego głos jest szorstki a usta zaciśnięte
- Siedzi.- odpowiada Dawid bez jakichkolwiek emocji
-No widzę, że siedzi, ale czemu na moim łóżku?!- teraz Kuba już nie ukrywa złości, zaczyna krzyczeć tak głośno, że aż się wzdrygam
-Mówiłem jej żeby zeszła, ale nie chciała słuchać-mówiąc to Dawid spuszcza wzrok i wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Ja natomiast zaczynam się denerwować. Panicznym wzrokiem patrze w stronę drzwi i powoli wstaje. Ledwie zrobiłam krok, a on łagodnie się uśmiechnął, dotknął mojej dłoni i lekko popchnął na łóżko. Spojrzałam mu w oczy, doszukując się złości której jeszcze chwile wcześniej nie brakowało. Nie znalazłam tam jednak nic, prócz bezgranicznej łagodności.
-Przestraszyłam się- mówię po cichu kładąc się na plecach i patrząc mu w oczy
-Czego? Mnie?- pyta z zadziornym uśmiechem 
-Tak...
-Przecież musiałem go jakoś stąd wywalić prawda?
-To skąd wiedział że się tak zdenerwujesz?-odchylam lekko głowę na bok
-Położył swoje brudne skarpety na mojej poduszce, nie uważasz że miałem prawo się zdenerwować?- spogląda mi głęboko w oczy, zresztą chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam i lekko się pochyla w moją stronę. Przez krótką chwile trwamy w takim zawieszeniu po czym pochyla się jeszcze niżej a ja podnoszę głowę i ledwo zdążam się zorientować, a okazuję się, że właśnie całuję Kubę...a on całuje mnie. Mija jeszcze chwila po czym gdy już się od siebie oderwiemy zadaje dość nietypowe pytanie:
-Całowałeś się już kiedyś? - unoszę pytająco brew
On nadal lekko oszołomiony odpowiada:
-Nie...znaczy tak tak paręnaście razy- wydaje się być bardzo zmieszany a ja tylko uśmiecham się od ucha do ucha bo widzę, że kłamie.
Byłam jego pierwszym pocałunkiem.




Myślę,że wracamy!!! 
Na pewno rozdziały będą rzadziej publikowane, ale dopóki jest tu jeszcze ktoś komu chce się czytać moje wypociny to będę pisać.
Dziękujemy Wam za cierpliwość i ciepłe słowa <3
Misia i Mysia














poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Tęsknie...bardzo, tak poprostu bez żadnego ale, bez żadnego ponieważ.
Niestety nie ma to już żadnego znaczenia, bo ty mnie nie chcesz.

niedziela, 12 lipca 2015

Nic nie znaczący wątek

Z reguły już nie pisuję pamiętników, dlatego nie traktujmy tego jako obietnicy czy zobowiązania. Prawdopodobnie zrobię to co zawsze w życiu realnym...po fascynuje się a potem mimo szczerych chęci znudzi mi się.
  Karola nie zapomnę nigdy, wiecie pierwsza miłość i te sprawy. Nie ma się co rozpisywać, uważam iż była dokładnie taka jaka pierwsza miłość być powinna. Była bajkowa, kwiaty, stanie pod oknem, prezenty, chodzenie po plaży, pocałunki. Nic nowego ani nadzwyczajnego a jednak każdy wspomina ją z łezką w oku. Nawet ja, chociaż spójrzmy prawdzie w oczy po ponad 2 latach znudziło mi się. Zmieniłam się, zaczęłam na różne aspekty patrzeć inaczej. Dopadło mnie uczucie niedosytu np. takiego jak wtedy gdy jesteś głodny a z jakiegoś powodu możesz zjeść tylko odrobinę, która nie wystarcza. Wtedy właśnie zaczęłam dostrzegać Kubę.


Z nim było inaczej. Pociągał mnie pod każdym możliwym względem: jego głos, zapach, oczy, dłonie, zachowanie. Jeśli chodzi o jego sposób bycia to zachowywał się raczej jak taki super popularny chłopak z amerykańskich filmów dla nastolatek. Tyle że Kuba nie był jakiś mega napakowany (był w sam raz) i nie był głupi. Pokazywał się wszystkim od swojej ,,najlepszej"(czyli moim zdaniem najgorszej) strony, egoista z kasą, mający wygórowane ego. W          rzeczywistości jednak był zagubionym we własnym życiu, inteligentnym aczkolwiek  zakompleksionym chłopakiem który(jak się później dowiedziałam) nigdy się nie całował. Teraz już wiecie jak bardzo pozory mogą mylić. No dobrze, teraz pewnie zapytacie to czemu ci się podobał? Chciałaś z nim być? Moja odpowiedź może was trochę zszokować bo mimo, iż był bardzo przystojny a ja całkiem ładna to żadne z nas nie chciałoby być z tym drugim. Po prostu byliśmy totalnymi przeciwieństwami. Okej, okej ,,przeciwieństwa się przyciągaj ". Zgadzam się bo przyciągał mnie a raczej cholernie pociągał ale w stałym związku ta zasada z reguły się nie sprawdza. Z nim było ciekawie, z nim było inaczej . Nigdy, powtarzam nigdy ale to przenigdy nie spotkaliśmy się sam na sam poza szkołą. Wszystko co robiliśmy działo się albo w niej albo na wycieczkach. Z Kubą było ekscytująco i niebezpiecznie. Właśnie tego tak bardzo brakowało mi w związku z Karolem. Brakowało mi fizyczności, emocji ale nie uczuć. Uczucia zobowiązują a tu było to kompletnie nie potrzebne. Kiedy to wszystko się zaczęło? Chyba jakoś niecały rok temu, po zerwaniu z Karolem. Na początku mi dokuczał ale potem zawarliśmy umowę, umowę która mimo iż są już wakacje nadal w nas jest i nie sposób ją zerwać. Zatraciliśmy się w sobie? Chyba tak...na pewno. Stało się to na tej pamiętnej wycieczce o której już coś wspominałam, ale opowiem jeszcze dalszy ciąg, tylko może troszkę później bo teraz Ania pośpiesza mnie do wyjścia.



Z góry przepraszam że jest tak cholernie krótki wątek, ale pisanie na telefonie nie jest moją mocną stroną. Przepraszam też za błędy i za to że tak długo nic nie było publikowane ;/

Życzymy Wam duuużo uśmiechu i udanych wakacji :) .

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 12


Nie miałam zbyt wiele czasu na myślenie o Wojtku, gdyż następnego dnia mieliśmy szkolną wycieczkę. Wiedziałam jedno, na pewno będzie się działo. Wiem, że to brzmi trochę idiotycznie, ale jak mogłoby się nie dziać kiedy trafiłyśmy z Anią do pokoju na piętrze, a  obok mieszkali Kuba i Dawid (już o nim kiedyś wspominałam, spoko chłopak, ale ma problemy z kłamstwem). Właściwie Kuba miał być w pokoju z Robertem i Arturem, ale parę dni wcześniej pokłócili się, więc Kuba trafił do pokoju z Dawidem. W sumie są do siebie troszkę podobni z charakteru, więc podejrzewam, iż nie było im tak źle. My natomiast z Anią zajęłyśmy pokój na końcu korytarza(obok nich) przez co miałyśmy dosłownie drzwi obok prysznica. ,,Mmm będzie bosko, zero kolejki pod prysznic " - pomyślałam.
Zaczęłyśmy się rozpakowywać, gdy nagle wchodzą do nas po kolei wszyscy chłopacy. Najpierw Artur, Robert, Paweł potem Bartek, Dawid...W końcu Artur kładzie się na moje łóżko, a za nim Robert. Słyszę jakiś kroki, właściwie dokładnie wiem czyje, bo umiem je odróżnić wszędzie. Po chwili moim oczom ukazuję się sylwetka Kuby. Rozgląda się po pokoju, po czym patrzy na mnie do końca nie zrozumiałym wzrokiem, a potem wychodzi.
- Dobra chłopaki spadać, idę się umyć! - mówię stanowczym tonem, aczkolwiek z uśmiechem.
- Ehh no okej - wzdycha lekko Artur i wychodzi, a za nim cała reszta poza Dawidem, który leży pod kołdrą w moim łóżku.
- Spadaj to MOJE łóżko. - odzywam się poirytowana.
-  Nie jest twoje.
- Jezu, Dawid wyjdź! - krzyczę
Podnosi się i wychodzi, a ja owijam się ręcznikiem i ściągam z siebie ubrania.



 Wchodzę pod prysznic i orientuje się, iż zapomniałam żelu. Wychodzę i idę owinięta w ręcznik do Ani.
- Masz żel pod prysznic?
- Nie, mam tylko szampon, ale nie możemy go zużywać.
- Czemu? - mówię poirytowanym tonem
- No nie wiem może dlatego, że nie mamy nic więcej do mycia, a to jest do głowy?!
- Dobra, poszukam gdzie indziej - odzywam się, a po drodze wytykam jej język, odwzajemnia się tym samym.
Podchodzę do drzwi naprzeciwko moich, gdzie mieszkają Bartek i Paweł ( są mili zazwyczaj).
- Hej Bartek, otwórz mam do ciebie sprawę! - podnoszę  głos uderzając dwa razy ręką w drzwi
- Chwilę!
Nagle ni z stąd ni z zowąd wyłania się Kuba i kiedy Bartek otwiera drzwi, to nie daje mi przejść.
- Kuba odsuń się, mam sprawę do Bartka.
O dziwo posłuchał mnie aczkolwiek nadal stoi i przysłuchuję się, więc wchodzę im do pokoju i zatrzaskuję mu drzwi przed nosem.
- Masz może żel pod prysznic? - pytam najbardziej uroczym tonem jakim potrafię
- Nie mam - uśmiecha się zażenowany - zapomniałem.
- A ty Paweł?- odzywam się błagalnym tonem
- Ja też zapomniałem.
- Kurde chłopaki - mówię po czym wychodzę
W tym momencie jedyne co mi przychodzi do głowy to Dawid. On musi mieć ten zakichany żel pod prysznic. Wale z całej siły w ich drzwi po czym, gdy się otwierają wchodzę i po chwili uświadamiam sobie, że nadal mam na sobie tylko ręcznik. Kuba patrzy na mnie lekko zdziwionym wzrokiem.
- Dawid masz żel?
- Mam, a co?
- Jezu nareszcie! Pożyczysz mi? - uśmiecham się
- No ale to męski...
- I co z tego?
- Wiesz potem będziesz pachnieć jak chłopak? - mówi Kuba włączając się tym samym do rozmowy.
- No i co z tego. Pożyczycie mi ten żel? - uśmiecham się raz jeszcze.
- No okej bierz - odzywa się Dawid - ale warunek jest taki, że mogę sobie wchodzić do waszego pokoju.
- Masz pukać i okej.- odpowiadam, po czym wyrywam mu z ręki płyn i biegnę pod upragniony prysznic. Zamykam się, odkładam ręcznik i puszczam wodę. Na początku jest zimna, więc gwałtownie się odsuwam. Nie, ona nie jest zimna, ona jest lodowata. 



,,Może trzeba trochę poczekać?" - myślę po czym namydlam całe ciało. Mija 5 minut, nadal jest lodowata. Stwierdzam. iż cieplejsza już nie będzie i zaczynam się opłukiwać.
- Kuuuuurde, jaka lodowata! FUCK!
- Może cię ogrzać? - odzywa się Dawid, a ja uświadamiam sobie, iż zapewne jest w naszym pokoju, gdzie wszystko słychać.
- Nieeee, dzięki ! - odpowiadam bez namysłu.
Po całkowitym opłukaniu się, owinięta w różowy ręcznik  wchodzę do pokoju, a moim oczom ukazuje się nie tylko Ania i Dawid, ale też Kuba.
- Woda jest lolodowata- odzywam się szczękając zębami. Biorę piżamę i idę się przebrać, po czym wracam i wskakuję pod kołdrę. po czym owijam się jak w kokonie. Ania idzie się myć, Dawid leży w moim łóżku, a Kuba wskakuję obok mnie.
- Co ty robisz? - pytam zdziwiona
- Nic - odpowiada, po czym przejeżdża mi po plecach palcami. Nie bronię się to jest takie przyjemne, a on ma coś takiego w sobie przez co zapominam o byciu grzeczną dziewczynką. Zamiast odsunąć się lub coś powiedzieć ja się do niego przysuwam. Wydaję mi się (po jego wyrazie twarzy i oczach), że nie tylko mi się to cholernie podoba.



Dedykacja dla Gab riela oraz zaproszenie na konkurs  
--> http://zakladkaa.blogspot.com/2015/05/konkurs-z-girl-online.html
No więc tak z góry chciałabym prosić aby swoje prywatne sprawy załatwiać w cztery oczy, gdyż wydaje mi się, iż blog to nie najlepsze miejsce na tego typu rozmowy. Aczkolwiek dziękujemy za komentarze.  Prosimy jednak o pokazanie błędu wraz z fragmentem. Dziękujemy za dobre słowo jak i krytykę ;) pozdrawiamy Miśka i Mysia ;* 


wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 11

Byłam umówiona z Wojtkiem. Wojtek to mój przyjaciel, którego nie widziałam 2 lata. Chodziliśmy razem do podstawówki, a dokładniej do 5 i 6 klasy. Byliśmy ,,nierozłączni". Chodziliśmy razem do szkoły i ze szkoły. Mieszkaliśmy blisko siebie. Właściwie nasze domy dzieliła tylko ulica. Był moim pierwszym płci męskiej przyjacielem. Przychodził do mnie i rozmawialiśmy, a kiedy była potrzeba pomagał wybierać sukienki i inne ubrania. Raz spotkał się ze mną i Anią, wzięliśmy psy. Poszliśmy na górkę, po czym pupile nas pociągnęły i spadliśmy wszyscy razem na sam dół górki. Do Wojtka domu przyszliśmy cali brudni i pokaleczeni. Jego mama nie była zachwycona, ale on szybko stanął w naszej obronie mówiąc, że ta zabawa  była jego pomysłem.  
   

Był dla mnie ważny... nawet bardzo. Niestety w pierwszej gimnazjum  ze względu na zachowanie był zmuszony przenieść się do innej szkoły. Nie był piątkowym uczniem, ale nie był też złym chłopakiem, za jakiego go wszyscy mieli. Czasami wydawało mi się, że ja jedyna dostrzegam jego zalety, a nie tylko wady. Jednak, po jakimś czasie zaczęłam zauważać gwałtowne zmiany w jego zachowaniu. Stał się nie słowny i inny. Mimo wszystko zależało mi na nim i naszej przyjaźni, jednak kiedy on zostawił mnie, przestał się odzywać (po jakimś czasie pozbierałam się) i kiedy byłam już pewna, że minę go na ulicy i nie będzie nic dla mnie znaczył, spotkałam go tak przypadkiem. Był w towarzystwie dwóch kolegów i koleżanek. Oni palili papierosy a one wyglądały jak dziewczyny lekkich obyczajów. Myślałam,że minie mnie obojętnie, w końcu pewnie już nic nie znaczyłam, ale nie. Spojrzał na mnie uśmiechnął się i powiedział:
- Cześć... - nie pewnym tonem 
- Hej - zrobiłam się czerwona bo z jednej strony byłam zawstydzona a z drugiej miałam ochotę rzucić mu się na szyje.
- Co u Ciebie? - zapytał z uśmiechem 
- Dobrze, u Ciebie jak widzę również. - mówiąc to spojrzałam wymownie w stronę dziewczyn.
- Taaa... - odezwał się lekko zażenowany
- To dobrze muszę już iść pa. - skończyłam oschłym tonem.
Ale to było kiedyś. Przeszło 2 lata temu. Kupa czasu. Wtedy widziałam go po raz ostatni.



A teraz nagle, po takim czasie piszę do mnie z zapytaniem co u mnie i czy nie miałabym ochoty się z nim spotkać. Nie mogłam uwierzyć, że się odezwał, że sobie o mnie przypomniał. Dopiero w tamtej chwili uświadomiłam sobie, jak bardzo przez te lata tęskniłam.
A teraz jest ranek, dzień naszego spotkania. Stoję przed lustrem ubrana w granatową sukienkę i poprawiam włosy. Ostatni raz mnie widział, kiedy miałam na sobie małe niebieskie okularki i granatowo - białą bluzkę w paski. W żadnym wypadku nie przypominałam teraźniejszej Maji. Wychodzę z domu nieco za wcześnie przez co muszę się schować za budynkiem(wiem, że to dziecinne ale nie chciałam żeby myślał, że na niego czekam albo się spóźnił, na jedno wychodzi) i stoję tam do momentu, gdy go nie zobaczę. Podchodzę bliżej i przyglądam mu się uważnie. Nic się nie zmienił przez te lata. No może poza tym, że urósł. Oczy pozostały takie same. Tak samo głębokie i niebieskie jak zawsze. Uśmiecha się na mój widok. On. Wojtek.
- Dawno cię nie widziałem. - odzywa się lekko onieśmielony.
- Ja Ciebie też. - mówię z uśmiechem.
A potem jest jak przedtem odprowadza mnie do szkoły opowiadając o ośrodku poprawczym i o tym jak bardzo nie lubi tamtejszych ludzi.
- Żałuję - odzywa się nagle,a w jego głosie słyszę żal i szczerość. 
- Ja też...-odpowiadam ze smutkiem - i tęskniłam.
- Ja też.
Właśnie w tym momencie dochodzimy na miejsce i przystajemy.
- Jak coś kończę o 14.30 - mówię niby od niechcenia i przytulam go. 
- Mam zakaz wchodzenia na teren szkoły.
- Rozumiem.
Przytulamy się znowu tym razem odwzajemnia uścisk a ja mówię:
- To tak w razie gdybyśmy mieli się znowu nie zobaczyć - i odchodzę z wielką pustką zarówno w głowie jak i sercu.


Więc tak z góry przepraszam za ewentualne błędy i bez terminowość,ale razem z Mysią miałyśmy tyle na głowie. Jutro jedziemy na wycieczkę i zdążyłam się pokłócić z wyżej wymienionym człowiekiem xd. W ramach nie mówionych przeprosin postanowiłam się zebrać w sobie i napisać nowy rozdział ;D 
Pozdrawiamy tych, którzy rozumieją, że słowa to nie wszystko <3 
Całusy ;**
Miśka i Mysia 

czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 10 część 2


,,Miłość a nienawiść granica jest cienka, a po przekroczeniu nie ma odwrotu"- przeczytałam ten cytat, siedząc u Ani po lekcjach. Coś w tym jest. Nienawidzę kolesia, ale cały czas o nim myślę i nie mogę przestać. Wystarczy, że zamknę oczy, a już go widzę tak samo jest w snach. Śni mi się często, a podobno (nie, nie wierzę w te bzdury ale lubię je czytać) jeśli ktoś ci się śni, to dużo o tobie myśli. W każdym razie utknęłam i nie ma odwrotu muszę brnąć w to dalej, nie mam wyjścia. Za 2 dni są testy gimnazjalne, chyba zwariuję nic tylko nauka. Strasznie ciężko jest ogarniać wszystko naraz i jeszcze słuchać narzekań i oczekiwań rodziny. Wiem, wiem, strasznie się żale, ale to wszystko mnie po prostu przerasta. Pewnie chociaż raz mieliście w sobie tyle sprzecznych uczuć naraz, że myśleliście, iż eksplodujecie. Ja mam tak praktycznie codziennie. Eksploduję codziennie od nowa. Niszcząc wszystko wokół. Relacje, ludzi, rzeczy. Jednym słowem wszystko. Oddalam się od moich przyjaciółek, a one wszystkie mi na to pozwalają. Myślą, że to mi dobrze zrobi. Też tak myślałam, niestety myliłam się. Jedyną osobą, która nigdy nie pozwoli o sobie zapomnieć jest Ania. Ona jest jak nowe buty. Na początku nie wygodne, za ciasne, ale gdy już je po raz wtóry założysz przyzwyczajasz się i stają się twoimi ulubionymi. Mała jest zawsze. Od zawsze na zawsze.
- Nad czym tak myślisz? - zadaje pytanie i przekrzywia lekko głowę w oczekiwaniu na odpowiedź. Zawsze tak robi.
-W sumie nad.. Tobą - odpowiadam z uśmiechem i zakładam jej zawieruszony kosmyk za ucho
-A dokładniej?
-Myślałam sobie, że jesteś jak buty...
-Słucham? - mówi z zaciekawieniem
Przechylam pamiętnik i wskazuję jej fragment z cytatem.
-Sama to wymyśliłaś?
-Tak
-Tak myślałam. Bardzo ładna metafora. Możesz mi ją zapisać - odzywa się niby od niechcenia, ale widzę, że jest zadowolona z takiego porównania.
-Okej! - wyszczerzam zęby w szerokim uśmiechu
Po chwili zauważam, że robi coś na komputerze.
-A ty co robisz?
-Gifa ale jak widzisz nie za dobrze mi idzie. Nowy program, muszę się oswoić bo poprzedniemu skończył się okres próbny (darmowy).
-Taa rozumiem... - mówię lekko zażenowana bo widzę jej usilne starania a program jak na złość zaciął się
-Co za gówno! Jedno wielkie gówno! - krzyczy i odsuwa myszkę komputera trochę za mocnym ruchem
- Spokojnie- mówię przez śmiech

Mamy nowinę, opublikowałyśmy nasze opowiadanie na wattpadzie 



                                                                     
                                                                

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 10 część 1

Po przyjściu do domu siadam na kanapie i odczytuję sms-a. Jego treść jest dla mnie absolutnie nie zrozumiała. Napisał ,,Rozumiem, że Ci to pasuje. Ok." Nigdy nie rozumiałam Kuby, ale teraz pogubiłam się już kompletnie. Nie odpisuję, no bo właściwie co miałabym na to odpowiedzieć?... Nie ważne muszę jechać do taty.

*

Była przerwa świąteczna i minęła. Bardzo dobrze, musicie mi wybaczyć i zrozumieć, że moje relacje z rodziną nie są ani trochę ciekawe, więc nie będę się dzielić tym detalem. ;)
Tak strasznie nie mam ochoty iść do szkoły, ani zostać w domu, ale coś muszę wybrać. Wybieram szkołę. Już wolę tych ,,chwilowych" ludzi niż moją mamę i jej chłopaka. ( Nie zrozumcie mnie źle, kocham ją najmocniej na świecie ale męczy mnie). Mija 2 lekcja, a pani od biologii każe nam się dobrać w 4 osobowe grupy. Nie... źle mówię, ona sama je wybiera Xd
Trafiam do zespołu z Agnieszką, Robertem i Kubą.
Siedzimy i rozprawiamy nad sensem tego bezsensownego tematu, gdy nagle czuję jak ktoś przejeżdża mi po udzie palcami. Spoglądam w górę i widzę Debila siedzącego na wprost mnie. Patrzę na niego pytającym wzrokiem. Nagle wypala: 
-Tsss... - Po chwili - Robert dlaczego nie reagujesz?!
-Na co niby? - pyta chłopak ze zdziwieniem
-No przejechałem ci po nodze ręką a ty nic! - mówi niby zaskoczony
-Nic nie czułem
-Nic nie czułeś bo to po MOIM udzie przejechał palcami!- odzywam się z podniesionym tonem
-Ooo... kurde... - mówi i wpatruję się we mnie tymi obleśnie głębokimi brązowymi oczami
-Nie no spoko- urywam temat i zabieramy się do bezsensownego projektu.



Straszne Was przepraszam, że tak wyszło z tym rozdziałem (dodany z opóźnieniem a teraz jeszcze podzielony na 2 części). Po prostu mamy teraz w szkole straszny zapie*dziel i jesteśmy wykończone ;C a wychodzimy z założenia, że lepiej napisać mniej niż gorszej jakości.
Jeszcze raz BARDZO przepraszam ;( / Miśka 






czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 9

Następnego dnia przychodzę do szkoły nieco później.
Nie żebym była jakaś niezwykle leniwa, ale dzisiaj wyjątkowo nie chciało mi się wstawać na geografie. Sunę korytarzem na moich wysokich koturnach bardzo dobrze dopasowanych do obcisłej bluzki i (jak zwykle) jeansów. Patrzę przelotnie na te wszystkie zakłamane twarze, pełne ironii uśmiechy i dochodzę(nie w porę zresztą) do wniosku ,,Co ja do cholery tu robię"...
Z daleka dostrzegam Anię. Uśmiecha się do mnie a jej ciemne oczy migoczą delikatnie w świetle dnia. Ania jest drobna, delikatnej postury tak jak Julia i ja. Ma ciemne, lekko kręcone włosy do ramion i ubiera się dość vintage w przeciwieństwie do mnie czy Julii, ale ,,Małej"(tak ją nazywam, jak mi się oczywiście przypomni ;D) to idealnie pasuje.
Podbiegam do niej i rzucam się na szyję. Trochę brakowało mi docinków z jej strony.
-Co się tak głupio szczerzysz? - rzuca z kąśliwym uśmieszkiem
-Miła jak zawsze. Stęskniłam się!- odpowiadam z szerokim wyszczerzem
-A to fajnie...- mówi potakując głową po czym milknie
-...No a ty?-dopytuję się
-Co ja?- robi niby zdziwioną minę
-No stęskniłaś się za mną?
-Nie bardzo...no może troszkę - mówi po czym wybucha śmiechem 
Obejmuję ją jeszcze raz i idziemy razem pod salę fizyczną.
Tam zastajemy Weronikę i Marysie, jak zawsze siedzące obok Artura, Roberta i Kuby. Prawie nie zauważalnie się wzdrygam.
- Głupia zołza...
Odwracam się i przyglądam Ani, która stoi tak jakby niczego przed chwilą nie powiedziała.
- Zgadzam się- mówię z uśmiechem - Powiedz mi czemu Ona nawet jak siada chłopakom na kolana i gada głupie męskie teksty lub klepie ich po tyłku nie uchodzi za puszczalską, a ja choć się tak nie zachowuję to tak?...
-Bo ona się ubiera na czarno i zakrywa ciało swetrami i mało gustownymi jeansami a ty masz swój styl może nie do końca odpowiedni w pewnych sytuacjach ale masz a ona nie. Abstrahując nie rozumiem jak w tym wieku można nie mieć wykształconego stylu.


Zerkam na Weronikę, ma okulary z czarnymi oprawkami w stylu tych ,,niegrzecznych" bibliotekarek co występują w pornolach, brązowe dłuższe włosy, przeciętny biust, twarz czy tyłek. (patrząc obiektywnie bo ja bym od razu powiedziała, że jest nijaka ale cóż muszę być w miarę obiektywna, oceniając ,,potencjalną" konkurencję. Chociaż obydwie wiemy, że ona nie ma szans).
Wielu z was może się teraz oburzyć, ale nie jestem wbrew waszemu wrażeniu osobą przechwalającą się czy z wygórowanym ego. Po prostu znam swoją wartość co jest zresztą oburzająco często mylone z tym pierwszym.
W każdym razie nie ma w niej nic nadzwyczajnego. Przenoszę wzrok na dziewczynę z którą kiedyś się przyjaźniłyśmy a która nas zawiodła. Nie winie jej bo może rzeczywiście po części się do tego przyczyniłyśmy. Marysia jest bardzo słabą osobą, poddającą się wpływom innych ludzi. Ma długie, jasne(chociaż zawsze myślałam, że są rude ), bardzo mocno kręcone ( żeby nie powiedzieć afro) włosy, okulary, bardzo przeciętną twarz i figurę lepszą od figury Weroniki. Po prostu bardziej kobiecą. Ubiera się bardziej rockowo. Spoglądam raz jeszcze w stronę Kuby i podchodzę do Komara, stając tak żeby nas widział.
-No i co tam u Ciebie Komar?
-Czemu nie powiesz mi po imieniu?
- Bo mi się nie podoba. Bez urazy nie uważam imienia Damian za choć trochę seksowne, ale rzecz gustu. No więc Komar? -posyłam mu szeroki uśmiech i patrzę wyczekującym wzrokiem.
-A Komar uważasz za seksowne?-dziwi się
-Nie, ale jakoś muszę Cię nazywać. Więc co u Ciebie?- odzywam się rozdrażnionym tonem
-No u mnie okej. A u Ciebie jak z widomo kim? Nadal ci dokucza?
-Może się przekonajmy- mówię głośno i zaczynam się śmiać.
Chwilę później Kuba wstaję i trąca Komara mocno z bara po czym przesiada się obok Weroniki i pokazuję jej coś na telefonie, cały czas patrząc na mnie. Rozchylam lekko usta jakbym chciała coś powiedzieć, ale się nie decyduję i przygrywam lekko wargę (Tak, robię to specjalnie. Zdaję sobie sprawę jak to na was(chłopaków) działa).


Rozlega się dzwonek na lekcję. Biorę mój plecak z napisem ,,Bad Girl" i przerzucam przez ramię.
Chwilę później gdy chcę wejść do sali dzieje się to co zawsze, na każdej lekcji. Kuba zagradza mi drogę i nie pozwala wejść przed sobą do klasy a potem ściga się ze mną do ławki.(Pomijając fakt, że to zupełnie bezsensu bo w tej sali siedzimy od zawsze tak samo : ja przed nim a co za tym idzie on za mną) Rozpakowuję plecak cały czas mając w uszach słuchawki przez co lekko podryguję w rytm muzyki.
- Proszę Pani czy można słuchać na lekcji muzyki?- wystrzela nagle Debil
Głupi kabel.
- Nie, nie można a o co chodzi?
- O nic tak z ciekawości pytam.
-Jeśli słuchasz to dostajesz uwagę! - mówi surowo Pani
-Nie! Ja tylko zapytałem, nawet nie mam w pobliżu telefonu!- podnosi głos
Wiem, że kłamie bo zawsze ale to zawsze ma telefon w lewej kieszeni spodni, ale nie zamierzam się czepiać o takie pierdoły.

     *
Nie mija połowa lekcji a już czuję ostre popchnięcie krzesła do przodu, tak że ledwo jestem w stanie utrzymać się w pozycji siedzącej. Po chwili czuję gwałtowny spadek w dół.
Odwracam się i mam zamiar coś powiedzieć, ale Pani bierze go do tablicy.
Rozwiązuje zadanie, wchodząc kiedy Pani nie patrzy na internet.
Przechodzi obok mnie i wrzuca pieniążek za bluzkę(od strony pleców). Początkowo nie orientuję się co mam za koszulką bo jest to zimne i małe więc zaczynam trochę panikować i każe Ani to wyjąć okropnie się przy tym wiercąc. Kubie najwyraźniej patrzenie na to sprawia ogromną frajdę więc gdy odnajduję pieniążek, rzucam mu nim w twarz.
Rozlega się dzwonek na przerwę.
Muszę przetrwać jeszcze tylko 2 lekcje to nie tak dużo a wydaje się trwać wieki.
Po upływie 90 minut czuję się wreszcie wolna. To był ostatni dzień przed przerwą wielkanocną (czy jak to wolicie tam nazywać). W każdym razie szybko wybiegam na korytarz i udaje w stronę szatni.
Tam ubieram buty i jestem w trakcie nakładania kurtki gdy nagle wchodzi On. Popycha mnie a ja o mało się nie wywracam.
- Możesz się uspokoić ?
- Bo?- pyta lekceważącym tonem i z tym swoim uśmieszkiem
-Bo to!- mówię i zaczynam mu czochrać włosy ( na których punkcie chyba ma bzika ale nie jestem pewna xd) do których prawie nie dosięgam.
-Ohh przepraszam czy popsułam Panu fryzurę?- odzywam się z wyraźną drwiną w głosie
-Ale byś za to oberwała- uśmiecha się
- Ale nie oberwę- mówię po czym widzę schodzący się tłum osób i wychodzę z szatni
Przechodzę przez ulicę i dostrzegam na przystanku Dawida. Uśmiecham się. Chwilę później dochodzi do nas Kuba i zaczyna rozmawiać z Dawidem. Ja natomiast próbuję powiedzieć coś do niego, ale Kuba nie pozwala mi :
- Do kogo mówisz?- odzywa się
- Do Dawida palancie
Nagle czuję, że ktoś na mnie upada swoim ciężarem. To Dawid. Kuba ma szczęście, że tylko go popchnął. Odpycham go a ten wpada wprost na Debila.
Jestem zdenerwowana dlatego podchodzę do krawężnika i dopiero teraz uświadamiam sobie, że strasznie leje a ja stałam pod daszkiem i mam na sobie okulary przeciwsłoneczne.
Gwałtownie się odwracam, niestety zbyt gwałtownie bo wpadam na jakąś starszą kobietę a cześć jej parasolki na chwile ląduje w mojej buzi a sama staruszka zaczyna się na mnie wydzierać:
-Czemu ty do cholery jesz moją parasolkę?!
-Przepraszam -tak,właśnie tyle jestem w stanie z siebie wydusić
Spoglądam w stronę chłopaków. Śmieją się. Uświadamiam sobie jak to komicznie musiało wyglądać z ich perspektywy i sama wybucham śmiechem.
Nadjeżdża mój autobus.
-Dawid?- patrzę pytającym wzrokiem
-Nie, ja czekam na następny nigdzie z tobą nie jadę- mówi z rozbawieniem
-Okej - odpowiadam i wchodzę do autobusu
W ostatniej chwili widzę jak Kuba mówi coś do Dawida i wsiadają.
Uśmiecham się lekko pod nosem i żałuję, że mieszkam tylko jeden przystanek od szkoły. Co chwile zerkam na Debila ale nie słucham o czym rozmawiają.
- To cześć Dawid...Cześć Debilu - mówię szybko i wysiadam
Po upływie 5 minut dostaję sms-a od tego numeru którego końcówkę tak dobrze znam.


A my teraz piszemy egzaminy....  trzymać kciuki !!!
I zapraszamy do komentowania/ hejtowania :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 8

Budzę się około 15.00 i okazuję się, że pomyliłam dni.
Nie mam dzisiaj korepetycji.
Przygotowuję sobie herbatę, biorę kolejne leki, i zastanawiam się o której wróci moja M.A.M.A. boje się jej. Przeraża mnie. Kocham ją, ale nie wytrzymuję już psychicznie.

                                                             *
Wraca około 19.00 jest jak zwykle zmęczona a przez to po denerwowana. Normalne. Witam się z nią, ale nie okazuję zbytnich emocji. Zresztą Ona jak zwykle rozmawia przez telefon. Zabieram jej zakupy z ręki i kieruję się do kuchni, gdzie zaczynam wszystko wypakowywać.
-Zrobiłaś lekcje?-pyta mama z wyraźnym zirytowaniem
-Tak -kłamie
-Okej to idź teraz zrób testy.
-No,ale mamo...
-Idź!- krzyczy
Wychodzę szybko, ponieważ wiem, że nie ma po co znowu się kłócić.
Siadam przy biurku i gdy zaczynam się już skupiać na zadaniu słyszę wołanie mamy.
-Maaaaja !
-Słucham?!- mówię z irytacją
-Chodź tu
Wychodzę z pokoju i przechodzę przez przed pokój gdzie stoi lustro z drewnianą oprawą a poniżej znajdują się półki. Do jednej z nich zawsze odkładam klucze.
-Tak? -pytam lekko zaskoczona bo rzadko mnie woła
-Jak w szkole?- zadaje standardowe pytanie
-Dobrze - odpowiadam standardowo
-A jak z tym chłopakiem?- pyta cały czas krojąc marchewkę
-Jakim chłopakiem - odpowiadam zaskoczonym tonem
-No wiesz tym, który cały czas ciebie podrywał. Ten Konrad?
-Mamo to Kuba i on mnie nie podrywa - mówię przewracając oczami
-Maja, chłopcy w tym wieku robią bardzo głupie rzeczy żeby zwrócić na siebie uwagę.- uśmiecha się zadowolona, że ,,zna się na rzeczy,,
-Mhm. Mamo muszę cię o coś zapytać to ważne.- odzywam się poważnym tonem
-O co chodzi słucham?
Kiedy otwieram usta słyszę przekręcanie kluczyka w drzwiach. To pewnie Andrzej (chłopak mojej mamy)nie przepadam za nim. Wchodzi do kuchni w butach i wcale nie obchodzi go fakt, że wczoraj odkurzałam cały dom i syf z jego butów.
-Cześć - mówi z tym fałszywym uśmiechem na twarzy
-Hej -odpowiadam zdawkowo
Podchodzi do mamy i całuję ją przy okazji kładąc ręce tam gdzie niekoniecznie powinien przy mnie.
Odwracam wzrok, wstaję z krzesła i ostentacyjnie trzaskam drzwiami.
,,Dzięki mamo fajnie, że mnie posłuchałaś,,- myślę i rzucam się na łóżko w moim pokoju cały czas płacząc. Po jakiś 15 minutach zasypiam ze zmęczenia.


 W mojej głowie zaczyna rozbrzmiewać ten irytujący, domyślny budzik z Samsunga. Lekko rozchylam oczy, podnoszę się z trudem do pozycji siedzącej i wyłączam draństwo. Nie ruszam się przez najbliższe 10 minut, ale nie kładę się bo bym zasnęła i znowu się spóźniła. Po ich upływie zwlekam się z trudem z łóżka i idę wykonać po kolei te same czynności co zawsze. Myjąc się zauważam na dekolcie siniak. ,,Trzeba będzie zrobić troszkę mocniejszy makijaż i jak widać nie tylko na twarzy,,- myślę.
Wychodzę z domu jak zawsze około 7.30
 Jest dosyć słonecznie jak na ironię bo humor mam raczej pochmurny. Zakładam słuchawki i tym razem rozbrzmiewa w nich delikatny głos dziewczyny Skylar Grey. Oglądaliście może ,,50 twarzy Greya ,,? Ja ostatnio tak, byłam z lekka zaskoczona bo ludzie mówią, że to ,,pornol,, i wgl a ja odebrałam Christiana raczej jako osobę nieszczęśliwą, zagubioną i chorą. W każdym razie w tym filmie jest niezła ścieżka dźwiękowa, więc ściągnęłam parę kawałków.
Nim jestem w stanie się zorientować ile przeszłam, znajduję się już w szkole i zaczynam zdejmować kurtkę. Ostatnio często przestaje mieć świadomość tego co robię.
*
Zaczyna się 3 godzina lekcyjna kiedy na podwórku szkolnym widzę przez okno Jego. Zawsze jest ubrany idiotycznie, ale dzisiaj pobił wszystkich klownów tym strojem. Ma na sobie niebieskie obwisłe dresy z białym napisem po boku, ciemno-czerwoną bluzę i te ,,malinowe,, buty.
Robi wszystko by być w centrum uwagi.
Poprawiam włosy. Nie wiem czemu ale zaczęłam się denerwować. To bezsensu.
Kuba wchodzi po schodach a ja szybko podchodzę do Komara(tak naprawdę ma na imię Damian, ale mi się nie podoba więc mówię do niego po przezwisku).
- No i co tam Majka? -uśmiecha się
-W sumie dobrze a u Ciebie? - odpowiadam uśmiechem i ustawiam się przodem do Kuby, tak żeby widzieć jego twarz.
-Jak zawsze, bez zmian. Nic nadzwyczajnego. Maja co ci jest?- pyta wyraźnie zaniepokojony
W pierwszej chwili nie wiem o co mu chodzi, ale potem rozumiem, że przecież specjalnie cały czas się uśmiecham.
-A nic tak tylko...Co już dobrego dnia nie można mieć?!
-Można, ładnie wyglądasz jak się tak uśmiechasz.
-Dziękuję - odpowiadam ze specjalnie prawie sarkastycznym szerokim uśmiechem.
Nagle widzę, że Kuba potrąca Komara mocno z bara i mówi oczywistą odzywkę gimnazjalistów:
-I tak nie poruchasz!
-Ty też nie - odpowiadam za Damiana i patrzę jak w tych brązowych oczach maluje się autentyczna zazdrość.
Na kolejnych przerwach zdarzają się podobne sytuacje, gdy tylko on ze mną stoi.
-Co to ma być ?!- pyta Komar z zaskoczeniem
-Nie mam pojęcia, wcześniej jak stałam z jakimś chłopakiem to może rzucił jakiś kąśliwy komentarz ale nie popychał ani nie kopał nikogo. 
-Może on jest kurde no nie wiem...może on jest o ciebie zazdrosny?- pyta z wyraźnym zniesmaczeniem
-Nie to niemożliwe- mówię mało przekonującym tonem i sama zaczynam rozważać taką opcje.