Muzyka

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 9

Następnego dnia przychodzę do szkoły nieco później.
Nie żebym była jakaś niezwykle leniwa, ale dzisiaj wyjątkowo nie chciało mi się wstawać na geografie. Sunę korytarzem na moich wysokich koturnach bardzo dobrze dopasowanych do obcisłej bluzki i (jak zwykle) jeansów. Patrzę przelotnie na te wszystkie zakłamane twarze, pełne ironii uśmiechy i dochodzę(nie w porę zresztą) do wniosku ,,Co ja do cholery tu robię"...
Z daleka dostrzegam Anię. Uśmiecha się do mnie a jej ciemne oczy migoczą delikatnie w świetle dnia. Ania jest drobna, delikatnej postury tak jak Julia i ja. Ma ciemne, lekko kręcone włosy do ramion i ubiera się dość vintage w przeciwieństwie do mnie czy Julii, ale ,,Małej"(tak ją nazywam, jak mi się oczywiście przypomni ;D) to idealnie pasuje.
Podbiegam do niej i rzucam się na szyję. Trochę brakowało mi docinków z jej strony.
-Co się tak głupio szczerzysz? - rzuca z kąśliwym uśmieszkiem
-Miła jak zawsze. Stęskniłam się!- odpowiadam z szerokim wyszczerzem
-A to fajnie...- mówi potakując głową po czym milknie
-...No a ty?-dopytuję się
-Co ja?- robi niby zdziwioną minę
-No stęskniłaś się za mną?
-Nie bardzo...no może troszkę - mówi po czym wybucha śmiechem 
Obejmuję ją jeszcze raz i idziemy razem pod salę fizyczną.
Tam zastajemy Weronikę i Marysie, jak zawsze siedzące obok Artura, Roberta i Kuby. Prawie nie zauważalnie się wzdrygam.
- Głupia zołza...
Odwracam się i przyglądam Ani, która stoi tak jakby niczego przed chwilą nie powiedziała.
- Zgadzam się- mówię z uśmiechem - Powiedz mi czemu Ona nawet jak siada chłopakom na kolana i gada głupie męskie teksty lub klepie ich po tyłku nie uchodzi za puszczalską, a ja choć się tak nie zachowuję to tak?...
-Bo ona się ubiera na czarno i zakrywa ciało swetrami i mało gustownymi jeansami a ty masz swój styl może nie do końca odpowiedni w pewnych sytuacjach ale masz a ona nie. Abstrahując nie rozumiem jak w tym wieku można nie mieć wykształconego stylu.


Zerkam na Weronikę, ma okulary z czarnymi oprawkami w stylu tych ,,niegrzecznych" bibliotekarek co występują w pornolach, brązowe dłuższe włosy, przeciętny biust, twarz czy tyłek. (patrząc obiektywnie bo ja bym od razu powiedziała, że jest nijaka ale cóż muszę być w miarę obiektywna, oceniając ,,potencjalną" konkurencję. Chociaż obydwie wiemy, że ona nie ma szans).
Wielu z was może się teraz oburzyć, ale nie jestem wbrew waszemu wrażeniu osobą przechwalającą się czy z wygórowanym ego. Po prostu znam swoją wartość co jest zresztą oburzająco często mylone z tym pierwszym.
W każdym razie nie ma w niej nic nadzwyczajnego. Przenoszę wzrok na dziewczynę z którą kiedyś się przyjaźniłyśmy a która nas zawiodła. Nie winie jej bo może rzeczywiście po części się do tego przyczyniłyśmy. Marysia jest bardzo słabą osobą, poddającą się wpływom innych ludzi. Ma długie, jasne(chociaż zawsze myślałam, że są rude ), bardzo mocno kręcone ( żeby nie powiedzieć afro) włosy, okulary, bardzo przeciętną twarz i figurę lepszą od figury Weroniki. Po prostu bardziej kobiecą. Ubiera się bardziej rockowo. Spoglądam raz jeszcze w stronę Kuby i podchodzę do Komara, stając tak żeby nas widział.
-No i co tam u Ciebie Komar?
-Czemu nie powiesz mi po imieniu?
- Bo mi się nie podoba. Bez urazy nie uważam imienia Damian za choć trochę seksowne, ale rzecz gustu. No więc Komar? -posyłam mu szeroki uśmiech i patrzę wyczekującym wzrokiem.
-A Komar uważasz za seksowne?-dziwi się
-Nie, ale jakoś muszę Cię nazywać. Więc co u Ciebie?- odzywam się rozdrażnionym tonem
-No u mnie okej. A u Ciebie jak z widomo kim? Nadal ci dokucza?
-Może się przekonajmy- mówię głośno i zaczynam się śmiać.
Chwilę później Kuba wstaję i trąca Komara mocno z bara po czym przesiada się obok Weroniki i pokazuję jej coś na telefonie, cały czas patrząc na mnie. Rozchylam lekko usta jakbym chciała coś powiedzieć, ale się nie decyduję i przygrywam lekko wargę (Tak, robię to specjalnie. Zdaję sobie sprawę jak to na was(chłopaków) działa).


Rozlega się dzwonek na lekcję. Biorę mój plecak z napisem ,,Bad Girl" i przerzucam przez ramię.
Chwilę później gdy chcę wejść do sali dzieje się to co zawsze, na każdej lekcji. Kuba zagradza mi drogę i nie pozwala wejść przed sobą do klasy a potem ściga się ze mną do ławki.(Pomijając fakt, że to zupełnie bezsensu bo w tej sali siedzimy od zawsze tak samo : ja przed nim a co za tym idzie on za mną) Rozpakowuję plecak cały czas mając w uszach słuchawki przez co lekko podryguję w rytm muzyki.
- Proszę Pani czy można słuchać na lekcji muzyki?- wystrzela nagle Debil
Głupi kabel.
- Nie, nie można a o co chodzi?
- O nic tak z ciekawości pytam.
-Jeśli słuchasz to dostajesz uwagę! - mówi surowo Pani
-Nie! Ja tylko zapytałem, nawet nie mam w pobliżu telefonu!- podnosi głos
Wiem, że kłamie bo zawsze ale to zawsze ma telefon w lewej kieszeni spodni, ale nie zamierzam się czepiać o takie pierdoły.

     *
Nie mija połowa lekcji a już czuję ostre popchnięcie krzesła do przodu, tak że ledwo jestem w stanie utrzymać się w pozycji siedzącej. Po chwili czuję gwałtowny spadek w dół.
Odwracam się i mam zamiar coś powiedzieć, ale Pani bierze go do tablicy.
Rozwiązuje zadanie, wchodząc kiedy Pani nie patrzy na internet.
Przechodzi obok mnie i wrzuca pieniążek za bluzkę(od strony pleców). Początkowo nie orientuję się co mam za koszulką bo jest to zimne i małe więc zaczynam trochę panikować i każe Ani to wyjąć okropnie się przy tym wiercąc. Kubie najwyraźniej patrzenie na to sprawia ogromną frajdę więc gdy odnajduję pieniążek, rzucam mu nim w twarz.
Rozlega się dzwonek na przerwę.
Muszę przetrwać jeszcze tylko 2 lekcje to nie tak dużo a wydaje się trwać wieki.
Po upływie 90 minut czuję się wreszcie wolna. To był ostatni dzień przed przerwą wielkanocną (czy jak to wolicie tam nazywać). W każdym razie szybko wybiegam na korytarz i udaje w stronę szatni.
Tam ubieram buty i jestem w trakcie nakładania kurtki gdy nagle wchodzi On. Popycha mnie a ja o mało się nie wywracam.
- Możesz się uspokoić ?
- Bo?- pyta lekceważącym tonem i z tym swoim uśmieszkiem
-Bo to!- mówię i zaczynam mu czochrać włosy ( na których punkcie chyba ma bzika ale nie jestem pewna xd) do których prawie nie dosięgam.
-Ohh przepraszam czy popsułam Panu fryzurę?- odzywam się z wyraźną drwiną w głosie
-Ale byś za to oberwała- uśmiecha się
- Ale nie oberwę- mówię po czym widzę schodzący się tłum osób i wychodzę z szatni
Przechodzę przez ulicę i dostrzegam na przystanku Dawida. Uśmiecham się. Chwilę później dochodzi do nas Kuba i zaczyna rozmawiać z Dawidem. Ja natomiast próbuję powiedzieć coś do niego, ale Kuba nie pozwala mi :
- Do kogo mówisz?- odzywa się
- Do Dawida palancie
Nagle czuję, że ktoś na mnie upada swoim ciężarem. To Dawid. Kuba ma szczęście, że tylko go popchnął. Odpycham go a ten wpada wprost na Debila.
Jestem zdenerwowana dlatego podchodzę do krawężnika i dopiero teraz uświadamiam sobie, że strasznie leje a ja stałam pod daszkiem i mam na sobie okulary przeciwsłoneczne.
Gwałtownie się odwracam, niestety zbyt gwałtownie bo wpadam na jakąś starszą kobietę a cześć jej parasolki na chwile ląduje w mojej buzi a sama staruszka zaczyna się na mnie wydzierać:
-Czemu ty do cholery jesz moją parasolkę?!
-Przepraszam -tak,właśnie tyle jestem w stanie z siebie wydusić
Spoglądam w stronę chłopaków. Śmieją się. Uświadamiam sobie jak to komicznie musiało wyglądać z ich perspektywy i sama wybucham śmiechem.
Nadjeżdża mój autobus.
-Dawid?- patrzę pytającym wzrokiem
-Nie, ja czekam na następny nigdzie z tobą nie jadę- mówi z rozbawieniem
-Okej - odpowiadam i wchodzę do autobusu
W ostatniej chwili widzę jak Kuba mówi coś do Dawida i wsiadają.
Uśmiecham się lekko pod nosem i żałuję, że mieszkam tylko jeden przystanek od szkoły. Co chwile zerkam na Debila ale nie słucham o czym rozmawiają.
- To cześć Dawid...Cześć Debilu - mówię szybko i wysiadam
Po upływie 5 minut dostaję sms-a od tego numeru którego końcówkę tak dobrze znam.


A my teraz piszemy egzaminy....  trzymać kciuki !!!
I zapraszamy do komentowania/ hejtowania :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 8

Budzę się około 15.00 i okazuję się, że pomyliłam dni.
Nie mam dzisiaj korepetycji.
Przygotowuję sobie herbatę, biorę kolejne leki, i zastanawiam się o której wróci moja M.A.M.A. boje się jej. Przeraża mnie. Kocham ją, ale nie wytrzymuję już psychicznie.

                                                             *
Wraca około 19.00 jest jak zwykle zmęczona a przez to po denerwowana. Normalne. Witam się z nią, ale nie okazuję zbytnich emocji. Zresztą Ona jak zwykle rozmawia przez telefon. Zabieram jej zakupy z ręki i kieruję się do kuchni, gdzie zaczynam wszystko wypakowywać.
-Zrobiłaś lekcje?-pyta mama z wyraźnym zirytowaniem
-Tak -kłamie
-Okej to idź teraz zrób testy.
-No,ale mamo...
-Idź!- krzyczy
Wychodzę szybko, ponieważ wiem, że nie ma po co znowu się kłócić.
Siadam przy biurku i gdy zaczynam się już skupiać na zadaniu słyszę wołanie mamy.
-Maaaaja !
-Słucham?!- mówię z irytacją
-Chodź tu
Wychodzę z pokoju i przechodzę przez przed pokój gdzie stoi lustro z drewnianą oprawą a poniżej znajdują się półki. Do jednej z nich zawsze odkładam klucze.
-Tak? -pytam lekko zaskoczona bo rzadko mnie woła
-Jak w szkole?- zadaje standardowe pytanie
-Dobrze - odpowiadam standardowo
-A jak z tym chłopakiem?- pyta cały czas krojąc marchewkę
-Jakim chłopakiem - odpowiadam zaskoczonym tonem
-No wiesz tym, który cały czas ciebie podrywał. Ten Konrad?
-Mamo to Kuba i on mnie nie podrywa - mówię przewracając oczami
-Maja, chłopcy w tym wieku robią bardzo głupie rzeczy żeby zwrócić na siebie uwagę.- uśmiecha się zadowolona, że ,,zna się na rzeczy,,
-Mhm. Mamo muszę cię o coś zapytać to ważne.- odzywam się poważnym tonem
-O co chodzi słucham?
Kiedy otwieram usta słyszę przekręcanie kluczyka w drzwiach. To pewnie Andrzej (chłopak mojej mamy)nie przepadam za nim. Wchodzi do kuchni w butach i wcale nie obchodzi go fakt, że wczoraj odkurzałam cały dom i syf z jego butów.
-Cześć - mówi z tym fałszywym uśmiechem na twarzy
-Hej -odpowiadam zdawkowo
Podchodzi do mamy i całuję ją przy okazji kładąc ręce tam gdzie niekoniecznie powinien przy mnie.
Odwracam wzrok, wstaję z krzesła i ostentacyjnie trzaskam drzwiami.
,,Dzięki mamo fajnie, że mnie posłuchałaś,,- myślę i rzucam się na łóżko w moim pokoju cały czas płacząc. Po jakiś 15 minutach zasypiam ze zmęczenia.


 W mojej głowie zaczyna rozbrzmiewać ten irytujący, domyślny budzik z Samsunga. Lekko rozchylam oczy, podnoszę się z trudem do pozycji siedzącej i wyłączam draństwo. Nie ruszam się przez najbliższe 10 minut, ale nie kładę się bo bym zasnęła i znowu się spóźniła. Po ich upływie zwlekam się z trudem z łóżka i idę wykonać po kolei te same czynności co zawsze. Myjąc się zauważam na dekolcie siniak. ,,Trzeba będzie zrobić troszkę mocniejszy makijaż i jak widać nie tylko na twarzy,,- myślę.
Wychodzę z domu jak zawsze około 7.30
 Jest dosyć słonecznie jak na ironię bo humor mam raczej pochmurny. Zakładam słuchawki i tym razem rozbrzmiewa w nich delikatny głos dziewczyny Skylar Grey. Oglądaliście może ,,50 twarzy Greya ,,? Ja ostatnio tak, byłam z lekka zaskoczona bo ludzie mówią, że to ,,pornol,, i wgl a ja odebrałam Christiana raczej jako osobę nieszczęśliwą, zagubioną i chorą. W każdym razie w tym filmie jest niezła ścieżka dźwiękowa, więc ściągnęłam parę kawałków.
Nim jestem w stanie się zorientować ile przeszłam, znajduję się już w szkole i zaczynam zdejmować kurtkę. Ostatnio często przestaje mieć świadomość tego co robię.
*
Zaczyna się 3 godzina lekcyjna kiedy na podwórku szkolnym widzę przez okno Jego. Zawsze jest ubrany idiotycznie, ale dzisiaj pobił wszystkich klownów tym strojem. Ma na sobie niebieskie obwisłe dresy z białym napisem po boku, ciemno-czerwoną bluzę i te ,,malinowe,, buty.
Robi wszystko by być w centrum uwagi.
Poprawiam włosy. Nie wiem czemu ale zaczęłam się denerwować. To bezsensu.
Kuba wchodzi po schodach a ja szybko podchodzę do Komara(tak naprawdę ma na imię Damian, ale mi się nie podoba więc mówię do niego po przezwisku).
- No i co tam Majka? -uśmiecha się
-W sumie dobrze a u Ciebie? - odpowiadam uśmiechem i ustawiam się przodem do Kuby, tak żeby widzieć jego twarz.
-Jak zawsze, bez zmian. Nic nadzwyczajnego. Maja co ci jest?- pyta wyraźnie zaniepokojony
W pierwszej chwili nie wiem o co mu chodzi, ale potem rozumiem, że przecież specjalnie cały czas się uśmiecham.
-A nic tak tylko...Co już dobrego dnia nie można mieć?!
-Można, ładnie wyglądasz jak się tak uśmiechasz.
-Dziękuję - odpowiadam ze specjalnie prawie sarkastycznym szerokim uśmiechem.
Nagle widzę, że Kuba potrąca Komara mocno z bara i mówi oczywistą odzywkę gimnazjalistów:
-I tak nie poruchasz!
-Ty też nie - odpowiadam za Damiana i patrzę jak w tych brązowych oczach maluje się autentyczna zazdrość.
Na kolejnych przerwach zdarzają się podobne sytuacje, gdy tylko on ze mną stoi.
-Co to ma być ?!- pyta Komar z zaskoczeniem
-Nie mam pojęcia, wcześniej jak stałam z jakimś chłopakiem to może rzucił jakiś kąśliwy komentarz ale nie popychał ani nie kopał nikogo. 
-Może on jest kurde no nie wiem...może on jest o ciebie zazdrosny?- pyta z wyraźnym zniesmaczeniem
-Nie to niemożliwe- mówię mało przekonującym tonem i sama zaczynam rozważać taką opcje. 




czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 7


Otwieram oczy i widzę zmartwioną twarz Pani B.
-Jak się czujesz? Wzywać karetkę?-pyta wyraźnie zestresowana
-Niee...-odpowiadam zachrypłym głosem łapiąc się przy tym za głowę, która nadal boli jak diabli
-Jesteś pewna?
-Tak, właściwie co się stało i ile byłam nie przytomna?-mrużę lekko oczy bo światło mnie oślepia
-Ty i Kuba otwieraliście jednocześnie drzwi i przez przypadek on uderzył Ciebie, a nieprzytomna byłaś jakieś 5 minut, właśnie chciałam wzywać karetkę...
-Nie!-przerywam jej nie pozwalając dokończyć zdania i zaczynam wstawać na nogi.
Chwilę później orientuję się, że całemu zajściu przygląda się większość mojej klasy. Na większości twarzy maluję się zdziwienie(jakby nigdy nie widzieli nikogo kto oberwał drzwiami), odwracam głowę w stronę Weroniki i Marysi. Pierwsza z nich uśmiecha się chamsko a druga wydaje się wyraźnie zakłopotana moim spojrzeniem. Tylko przelotnie na nie zerkam i szukam dalej wzrokiem powodu mojego pojawiającego się siniaka na pół czoła. Dostrzegam go parę metrów ode mnie. Udaję, że zbytnio nie przejął się sytuacją , ale ja widzę jak co chwila spogląda w tą stronę starannie omijając mnie wzrokiem. Przyjrzawszy się reakcji wszystkich zwracam się do Pani.
-Zwolniłaby mnie Pani może do domu?- pytam błagalnym głosem
-Ehh no dobrze, ale nadrobisz ?- pyta z wymuszoną surowością w głosie
-Taaaak mogę już iść?-patrzę na nią wyczekującym wzrokiem
-Tak idź już. Tylko napisz mi sms-a, że dotarłaś do domu.
-Doobrze do widzenia - rzucam mimochodem i koncentruję wzrok na reakcji Kuby. Nawet nie spojrzał w moją stronę.

W drodze do domu mijam szkole boisko i dostrzegam chłopaków z mojej klasy przebranych na WF.
Widocznie nie słyszałam dzwonka na lekcję(dobrze sprawdzają się te nowe słuchawki), poza tym trochę zajęło mi ubranie butów i reszty garderoby, gdyż wszystkie czynności wykonuję teraz w zwolnionym tempie przez ogromny ból głowy. Dawid macha do mnie ręką. Odmachuje mu z przesadnym entuzjazmem. Po chwili dostrzegam Debila spoglądającego na mnie i wybijającego piłkę na drugi koniec boiska (muszę dodać, że kompletnie w przeciwną stronę niż powinien). Rzucam jeszcze jedno przelotne spojrzenie w jego stronę i znikam z zasięgu wzroku, chowając się za płotem.


Gdy znajduję się już prawie przy domu wystukuję w telefon ,,Pani B.,, i wysyłam sms-a, że jestem już na miejscu. Następnie wybieram numer Julki.
-Halo! No gdzie ty jesteś?! Mamy WF.
-Nie ma mnie już w szkole, oberwałam drzwiami.
-Czym oberwałaś?!- pyta a w jej głosie słychać nutkę rozbawienia
-No drzwiami...-mówię zirytowana
-Jak to możliwe? Znaczy bez urazy wiem, że jesteś zdolna sama wejść w drzwi ale to w ciebie ktoś walnął tak?
Uśmiecham się pod nosem. Ma rację mam do tego talent.
-Tak. Słuchaj za dużo do opowiadania, potem wyjaśnię. Chciałam tylko, żebyś wiedziała.
-No ok p...-rozłączam się zanim zdąży dokończyć. Jestem wykończona.
Przekręcam zamek w drzwiach i wchodzę. Zdejmuję buty, kurtkę rzucam na podłogę (potem ją podniosę...chociaż pewnie zapomnę) i idę do łazienki obmyć twarz. Niestety muszę posiedzieć tam trochę dłużej, gdyż słabnę. Osuwam się bezszelestnie na podłogę i opieram głową o ścianę. Mija jakieś 20 minut zanim znów jestem w stanie wstać.
Kieruję się w stronę kuchni do apteczki i zaczynam szukać jakiegoś środku przeciwbólowego. Jedyne co udaję mi się znaleźć to Ibuprom. No cóż lepsze to niż nic. Łykam niebieską pigułkę przechylając głowę lekko do tyłu i biorąc łyk wody. Czuję się tak bardzo zmęczona. Spoglądam na zegarek 11.00. Zostało mi jeszcze 5 godzin do korepetycji więc podejmuję decyzję o dłuższej drzemce. Opatulam się mocno mięciutkim kocem w salonie i przymykam oczy, lecz koszmary nie dają mi możliwości zapadnięcia w błogi sen. To znowu On. Człowiek nazywany przeze mnie niegdyś tatą. Człowiek, który zabrał ze sobą jakąś cząstkę mnie. Cząstkę, której tak bardzo po dziś dzień mi brakuje.



Wiem, że ten rozdział jest troszkę krótszy ale mam nadzieje, że aż tak wam to nie przeszkadza. :D
Całujemy Mysia i Misia ;* i mamy spóźnione życzenia







czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 6

Z niezręcznej sytuacji wydobywa mnie cudowny dźwięk sygnalizujący przerwę.
Wychodzę, więc czym prędzej z sali zarzucając mój czarny skóro-podobny plecak z białym, wyraźnie widocznym napisem ,,Bad Girl,,(nie żebym była jakaś zdzirowata, po prostu lubię wyróżniać się z tłumu) i podchodzę pewnym krokiem do Julki (jak już wspominałam moja kumpela <3).
-Ani nie ma i moich notatek także, na szczęście Pani B. dzisiaj zapomniała je zebrać.
-Kurczę to słabo a co jest Ani?-pyta zaciekawiona
-Wiesz sama chciałabym to wiedzieć...jak z Mattim?-zmieniam szybko temat bo trochę głupio się przyznać, że nawet nie wiem co jest mojej przyjaciółce.
-Wiesz jak On na mnie działa...sama już nie mam pojęcia co myśleć.
-Pokaż waszą ostatnią rozmowę!-mówię podekscytowana
-Patrz-mówi to po czym wystukuję swój banalnie prosty kod i przekręca ekran w moją stronę.
Czytam przez chwile uśmiechając się po czym zwracam oczy ku niej.
-Sam do Ciebie napisał!-krzyczę
-Ciii-strofuję mnie Julka
-A no tak przepraszam...no ale SAM napisał w sensie, że PIERWSZY!!!
-No tak ale potem już nie odpisał...
-Może jest zajęty...w końcu ma 18 lat nie?
-No tak, boże ja nie wierzę, że z Nim piszę!
-Czemu? Przecież się przyjaźniliście...-mówię zaintrygowana
-Ale to było kiedyś...i boje się, że teraz jak do niego pisze to myśli ,,Boże to znowu ta smarkula, dobra nie będę jej robił przykrości i odpiszę,,-odzywa się prawie bez głośnie
-To nie prawda, gdyby nie chciał z tobą pisać to sam by nie napisał. Proste.-stwierdzam po czym przytulam ją i udaję się na lekcje fizyki.
Boże jak ja przetrwam ten dzień bez kasy na coś słodkiego. Muszę się przyznać, że choć po mojej figurze w ogóle tego nie widać(na szczęście i jak na razie ) to jestem bezgranicznie zakochana w słodyczach <3.W głowie kalkuluję liczbę osób mogących pożyczyć mi te 2 zł i szacują się na ok. 4 więc nie jest źle. Po drodze do sali wstępuję na chwile do tzw. WC by nawilżyć lekko moje wiecznie naelektryzowane włosy oraz przejrzeć się w lustrze. Nic nadzwyczajnego tam nie dostrzegam, co najwyżej w miarę ładną dziewczynę z niebieskimi oczami wokół których znajduje się otoczka żółci, jasnymi (w sumie lekko rozjaśnionymi z jasno brązowych na ciemny blond)włosami do ramion, wydatnymi jasno różowymi ustami oraz figurą na której jeansy i koszulka z krótkim rękawkiem (z nadrukiem psa)leży bardzo dobrze.
Pochylam się nad umywalką i odkręcam zawór zimnej wody. Przechodzi mnie lekki dreszcz.
Przypominam sobie ten dzień kiedy wróciłam wcześniej do domu mając 10 lat, ponieważ zaczęła mi lecieć po raz kolejny krew z nosa na lekcji. Prosiłam Panie , żeby nie dzwoniły po Niego ale one mnie nie słuchały, mówiły że tak będzie lepiej dla mnie, ale ja wiedziałam że to nie prawda. Nawet małe dziecko potrafi podświadomie pewne rzeczy wyczuć.
Wychodzę przed szkołę w moim ówczesnym mundurku i czekam aż czarna Navara zaparkuję metr przed moimi niebieskimi tenisówkami. Wsiadam nie pewnie do wozu ale gdy tylko Go widzę zapominam o swoich obawach i zaczynamy rozmawiać jak idealny tata z ukochaną córeczką. Tyle, że ani ja nie jestem jego córką ani on moim ojcem. Znałam go wtedy jakieś 2,5 roku i ufałam bezgranicznie. Niestety tamtego dnia po raz kolejny zawiodłam się.


Biorę papierowy ręcznik do ręki i wycieram nim twarz, czego krótką chwile później żałuję, gdyż śmierdzi połączeniem syntetyków i stęchlizny. Wychodzę na korytarz i spoglądam na zegarek. 10 minut spóźnienia, nie wróży to nic dobrego. Przyspieszam kroku i w ciągu 15 sekund znajduję się pod drzwiami sali. Wciągam głęboko powietrze, uśmiecham się i łapię za klamkę. Potem czuję mocne uderzenie w głowę i upadam na podłogę. Przez dłuższą chwile nie mam pojęcia co się stało, ale zaraz orientuję się, że zostałam uderzona przez kogoś drzwiami z drugiej strony. Wszystkie twarze wydają mi się lekko zamazane i podwójne. Zapewne przez nagły upadek.
Po jakimś czasie (niezbyt długim zresztą) mój mózg zaczyna rejestrować ostrzejszy obraz. Widzę nad sobą 3 pochylone twarze. Jedna to Pani od fizyki (wygląda na zmartwioną), druga to Pani Marysia, ale Ona nie patrzy na mnie tylko na kogoś po mojej lewej stronie i  coś mówi ze zmarszczonym czołem. Odwracam głowę w tamtym kierunku i pierwsze co dostrzegam to ciemno-czerwoną bluzę. Lekko się uśmiecham, następnie zamykam oczy bo wydają się takie ciężkie i głowa tak bardzo boli jak gdyby ktoś walił mnie cały czas w nią młotkiem.


To może tak, chciałam bardzo podziękować wszystkim ludziom, którzy czytają tego bloga. To dla mnie bardzo ważne.
                           Dziękuję Wam <3 |Miśka