Muzyka

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 15

Kiedy decyduje się jednak usiąść zamarzniętym tyłkiem przy ognisku z Anią, spoglądam w płomienie i już nic innego mnie nie obchodzi. Jestem tylko ja i on. Ja i moje najgorsze, a zarazem najlepsze wspomnienie z dzieciństwa. Patrzy na mnie swoimi piwnymi oczami, a gdy to robi marszczy lekko czoło. Coś do mnie mówi, chyba żebym zrobiła lekcje. Odpowiadam, że za chwilę. Kiwa potakująco głową i odchodzi. Nie mam ochoty ich teraz robić, więc po jakiś 10 minutach przychodzę do salonu gdzie siedzi trzymając w jednej ręce pilot, a w drugiej 3 lub 4 piwo dzisiaj.
-Zrobiłaś lekcje? Jak zresztą prosiłem.-pyta nie patrząc na mnie
-Prawie.-odpowiadam bezgłośnie
-Nie słyszę. Zrobiłaś?- jego głos zaczyna się podnosić
-Nie, jeszcze nie. 
-Dlaczego?!- teraz już prawie krzyczy. 
-Bo chciałam najpierw obejrzeć ,,Alfa"- mówię powoli się wycofując
-Najpierw się robi lekcje, potem przyjemności.- odzywa się wstając z fotela. Zaczyna iść w moją stronę. Jest coraz bliżej i kiedy dzieli nas już tylko metr, wyciąga rękę, łapie za włosy, unosi i ciska o zimie.
- Teraz rozumiesz, że masz zrobić lekcje?- wrzeszczy. 
-Tak.-odpowiadam bez nawet jednego zająknięcia się. Gdyby jeszcze jakieś pół roku temu by mi coś takiego zrobił zapewne płakałabym i uciekła do pokoju. Teraz gdy tak siedzę na kolanach na które spadłam i dotykam miejsce gdzie mnie chwycił za włosy wyrywając całkiem niezłą garść, czuje tylko ból i bezsilność. Nic więcej. Nawet nie złość. Nawet nie nienawiść. Jestem tylko ja, ból i bezsilność.
Przedstawiam Wam Krzyśka, wtedy mężczyznę około 38 lat dzisiaj w roku 2015 świętuje zapewne 46 urodziny. Człowieka, który był moim nowym tatą, najlepszym jakiego wtedy mogłam chcieć oraz człowieka, który pokazał mi jak bardzo okrutne może być nie tyle życie co ludzie.


Ze wspomnień wyrywa mnie dźwięk nie podobny do innych. Okazuje się, że to Ania upadła twarzą centralnie przed płonący ogień. Zrywam się z miejsca żeby jej pomóc.
-Co ty wyrabiasz?- krzyczę przerażona
-Spokojnie, to była zabawa.- mówi kompletnie uśmiechnięta od ucha do ucha. Zaczynam podejrzewać, że kompletnie jej odbiło albo ma gorączkę, więc dotykam jej czoła. Jest w sam raz.
-Dobrze się czujesz?! Jaka cholerna zabawa?!- dźwięk, który towarzyszy wydobywaniu się tych słów z mojego gardła jest mieszaniną wrzasku i kompletnego bredzenia.
-No wygłupiałam się z Karolem, że ja stoję nieruchomo a on mnie popycha i łapie. Haha niestety raz nie złapał.- odzywa się podekscytowana- Żebyś teraz widziała swoją minę! Jest przekomiczna. Ahhh...Maaaaja nic się nie stało- mówi Ania dokładnie w tym samym momencie zamykając mi buzie- i zamknij buzie bo nie wypada tak z rozdziawioną stać. Uważaj bo jeszcze się obślinisz- uśmiecha się a potem wpada w ogromny rechot. Dopiero w tej chwili orientuję się co właśnie miało miejsce i kiedy zrywam się z miejsca, żeby ją dogonić i dać nauczkę, ona jest już 3 metry przede mną. Przez chwilę biegamy tak omijając przeszkody, którymi są ludzie gdy nagle rejestruje przed sobą Kubę. Jest wyraźnie zadowolony ze zrobienia sobie hot-doga, niestety nie jestem w stanie wyhamować i wpadam centralnie na niego, gdy oboje obserwujemy jakby w zwolnionym tempie wyrzut hot-doga do góry i jego gwałtowny upadek na piach. Po minie Kuby widzę, że lepiej będzie się czym prędzej zmyć. Jak pomyślałam tak robię. Czmycham czym prędzej do pokoju zaciągając po drodze Anię. 


Nie mijają 2 minuty a już jesteśmy w naszym pokoju i blokujemy drzwi. Moje zachowanie na pewno w tym przypadku jest trochę dziecinne, jednak nie mam z tym większego problemu. Jestem od czasu do czasu dziecinna, lubię wygłupy co nie znaczy, że nie mogę być równie dobrze odpowiedzialna i poważna. Jednak w tym przypadku do głosu dochodzi ta pierwsza strona mnie. 
-Nie wierzę w to, że wywaliłaś mu tego hot doga- odzywa się po chwili Ania, gdy złapie wkońcu oddech-szykował go chyba z 10 minut- uśmiecha się.
-Teoretycznie to nie moja wina, to on stał mi na drodze a przecież doskonale wiedział, że biegnę i nie będę jak miała wyhamować.- mówię trochę bez przekonania, próbując nadal złapać oddech po biegu. Ania ma zdecydowanie lepszą kondycje ode mnie. Teraz moje charczenie i kołatanie serca nie pozostawiają cudownych złudzeń czy też jakiejkolwiek nadziei, że mogłabym jej dorównać. Właściwie Ania zawsze była ode mnie lepsza, przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy, jednak ona kiedy dzieliłam się z nią tego rodzaju obawami zawsze bez wahania odpowiadała ,,To nie prawda i ty to doskonale wiesz, zawsze byłaś lepsza z polskiego i angielskiego a ja z biologii i fizyki. Ja umiem śpiewać a ty umiesz pisać. Jesteśmy równe." Myślę, że nasza przyjaźń przetrwała te 11 lat właśnie dlatego, że ona szanowała mnie a ja szanowałam ją. 
-Myślę, że to jednak nie było dla niego takie logiczne- odpowiada Mała po chwili namysłu z uśmiechem na czerwonych ustach.Właśnie mam zamiar jej coś odpowiedzieć, gdy słyszę głośne i zdecydowane pukanie do drzwi. Serce podskakuje mi do gardła.
-Otwieraj Maja! Wiem, że tam jesteś!-jego głos jest niby zdenerwowany jednak da się usłyszeć powstrzymywany śmiech. Nie pewnie podchodzę do drzwi i chwytam za klamkę, po czym spoglądam na Anię. Właśnie wzięła do ręki mój szampon.
-Po co Ci to?- pytam zaskoczona
-Na zaś, gdyby jednak chciał Cię zabić, walne go tym. Nikt poza mną nie ma prawa tego zrobić- odpowiada lekko się uśmiechając po czym kiwa potakująco głową jakby chciała powiedzieć ,,Otwieraj, jestem gotowa". Wygląda w tym momencie przezabawnie. Odsuwam krzesło, przekręcam kluczyk i naciskam na klamkę na której trzymam dłoń. Drzwi się lekko uchylają. Mój wzrok wędruje najpierw na jego podobno ,,malinowe" buty choć jak już kiedyś mówiłam są różowe. Następnie na spodnie i koszulkę, które w tym momencie są całe ubabrane musztardą i ketchupem. Zdaję sobie sprawę, iż to moja wina, ale nie mogę powstrzymać ataku śmiechu, gdyż wygląda jak dopiero uczący się jeść bobas, cały wysmarowany jedzeniem. Gdy tak stoimy a ja lustruje go wzrokiem od stóp do głów nie mogąc się opanować ze śmiechu odzywa się on:
- I jak podoba Ci się twoje dzieło? - pyta z sarkastycznym uśmiechem.
-Chyba minęłam się z powołaniem! Powinnam zostać artystką!- odzywam się po czym słyszę parsknięcie śmiechem Ani. Cała sytuacja wydaje mi się niewiarygodnie komiczna.






Przeprasam,  za brak nowych wpisów, nie miałam weny XD

Ten rozdział dedykuje Oli :D aczkolwiek dziękuję Wam wszystkim za to, że tu z nami jesteście! Dla Was mam siłę i chęci pisać.

A teraz już uciekam bo zaraz wyjeżdżam! 
Buziaki Misia i Mysia :**
pamiętajcie, jesteście zajebiści!