Muzyka

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 17 część 2

Dzisiaj pierwszy raz od 5 lat zebrałam się na odwagę i spisałam numer człowieka, który był moim ,,Ojcem", którego bardzo kochałam i który wszystko spieprzył sięgając codziennie po alkohol.
Drżącymi rękami wpisuje cyferki w telefon i wstrzymując oddech słucham rozbrzmiewającego w moich uszach sygnału. Pierwszy sygnał- co ja wyprawiam?! Drugi sygnał- powinnam się rozłączyć! Trzeci sygnał-głęboki oddech. Czwarty sygnał- odsuwam telefon od ucha i gdy mam się rozłączać słyszę jakby stłumione :
- Halo?- nie wiem co mam powiedzieć, ślina grzęźnie mi w gardle i czuje, że nie jestem w stanie jej przełknąć- Halo?!- powtarza teraz wyraźniejszym i bardziej stanowczym głosem On.
- Cześć.-tak właśnie tyle jestem w stanie z siebie wydobyć po 5 latach. ,,Gratuluje Maja! Po prostu pięknie!"- powtarzam sobie w głowie.
- Przepraszam, ale kto mówi?- chyba zrozumiał, że bądź co bądź ma do czynienia z dzieckiem
- M...Ma...Maja - udaje mi się wydukać w końcu. Słyszę, że on wstrzymuje oddech a potem go gwałtownie wypuszcza. Już wie. On już wie z kim rozmawia. Jestem tego pewna, niemal umiem sobie wyobrazić teraz jego wyraz twarzy i to jak przeczesuje palcami swoje czarne włosy.
- Hej...Co u Ciebie?- pyta nie pewnie, ale jest nieco bardziej rozluźniony
-Wszystko dobrze, w sumie nie wiem po co dzwonie. Po prostu poczułam taką potrzebę. Kompletnie nie wiem, co we mnie wstąpiło.- dukam łykając chełstami powietrze
- Nie. Ja się bardzo cieszę, że dzwonisz. Naprawdę, choć nie ukrywam, że jestem lekko zdziwiony.
- Czyli w razie czego mogę do Ciebie czasem zadzwonić?- najchętniej od razu wszystko bym mu opowiedziała od razu, ale a) czuje się zbyt wycieńczona fizycznie i psychicznie i b) nie wiem czy ma ochotę tego wysłuchiwać. Krzysiek zawsze miał jedną bardzo ważną cechę, umiał doskonale słuchać, przez co od razu chciało się mu o sobie opowiedzieć.
- Pewnie, będzie mi bardzo miło!- odpowiada z nieukrywanym entuzjazmem, jednak zanim zakończymy tę rozmowę muszę go o coś zapytać
-Pijesz jeszcze?- wypalam jak z procy, słyszę jak wzdycha wiem, że to dla niego trudny temat, ale po prostu musze wiedzieć.
- Nie, od jakoś pół roku kompletnie nie.- mówi poważnym tonem. Jego głos wydaje się być szczery.
- Na pewno?- dopytuję się by wydobyć ewentualne sygnały świadczące o tym, że kłamie
- Na pewno.- odpowiada bez zająknięcia
-Okej to w takim razie...do usłyszenia.- mówię i czekam na odpowiedź
- Pa...a i Maja?
-Tak?- serce podskakuje mi do gardła
-Przepraszam- po tych słowach, jak gdyby nigdy nic rozłącza się, a ja zostaje z chaosem w głowie.
                                                                               
   
                                                                           
                                                                               *
Stwierdzam, że najwyższy czas wybrać się na zakupy po sukienkę na bal. Ania już stoi pod bramą i wyciągając słuchawkę rozszerza usta w uśmiechu.
-Gotowa na zakupy?- mówi wymachując przy tym torebką w taki sposób, iż o mało nie dostaje w głowę.
-Ja? Jeszcze się pytasz?! ZAWSZE! Zwłaszcza na tak szczególne.- uśmiecham się lekko i zastanawiam czy powiedzieć jej o telefonie do Krzyśka.
-Nad czym tak intensywnie myślisz?-odzywa się chwilę potem, przechyla głowę w bok i czuję się jakby czytała mi w myślach, co jest dość absurdalne.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć...- milknę
-No...to mów.-otwieram usta, żeby jej powiedzieć po czym je zamykam- Do cholery Majka mów, albo nie zadawaj takich pytań, jeśli nie masz zamiaru odpowiadać!- na jej twarzy maluję się nuta zirytowania pomieszana z rozczarowaniem.
- Dobra już dobra. Pamiętasz Krzyśka? Byłego mojej mamy?- pytam z nadzieją, że nie będę musiała jej tego wszystkiego przypominać.
- No pamiętam, znaczy pamiętam kim był i co robił, ale kompletnie nie kojarzę jego twarzy.
- Nie ważne. Ciemnowłosy z oliwkową cerą i piwnymi oczami facet.- odpowiadam bez namysłu i żałuję, że zaczęłam temat.
- No dobra i co z nim?- odpowiada poważnym tonem, co ma sygnalizować, że skupia na ,mnie całą swoją uwagę.
- Hmm... no więc, dzisiaj do niego zadzwoniłam.- wstrzymuję oddech wyczekując jej reakcji, jednak po 30 sekundach rozumiem, że ona nie ma zamiaru na razie mi przerywać - Rozmawialiśmy chwilę i okazało się, że już podobno nie pije i jest tak samo fajny, jak kiedyś...przed tym wszystkim.
- Okej. Czemu do niego zadzwoniłaś?- spoglądam na nią i widzę lekki niepokój na jej twarzy, ale i zrozumienie. Czuję ulgę.
- Po prostu poczułam taką potrzebę. Nie umiem tego inaczej wyjaśnić.- przełykam gwałtownie ślinę wchodząc do pełnego autobusu.
-Okej. -powtarza znowu- Żałujesz, że zadzwoniłaś?
- Nie.- odpowiadam cicho, ale stanowczo.
-  No więc nie ma o czym mówić, jeśli sprawiło Ci to przyjemność i nie zamierzasz z nim się na razie spotkać to naprawdę nie widzę powodu do paniki.- mówi w końcu Maja, a ja w tym właśnie momencie przypominam sobie dlaczego jest moją najlepszą przyjaciółką. - Dobra dość smutku! Idziemy wybrać Ci sukienkę na bal i masz być wniebowzięta a nie marudna!- uśmiecham się.


                                                                       
                                                                          *
Jakieś 10 minut później wysiadamy z autobusu i obydwie jesteśmy już całe w skowronkach. Lubię to, że przy niej mogę być w 99% sobą, nie w 100% bo tak naprawdę taka jestem tylko sam na sam ze sobą, ale uważam, że 99% to też dobry wynik.
- Który sklep najpierw? -pyta rozglądając się dookoła
- Może tamten? -wskazuję ruchem głowy na wystawę sklepu na której widnieją przepiękne sukienki, zwłaszcza jedna taka turkusowa z krótkim przodem, a długim rozkloszowanym dołem. Ania chyba widzi mój błysk w oku bo pyta:
- Turkusowa. Chcesz przymierzyć?
- Taaaak!!!- wykrzykuję biegnąc już do sklepu
Kiedy tylko do niego docieram, chwytam turkusowe piękno i nie zważając na ekspedientkę, wpadam do przymierzalni. Staję przed lustrem, zdejmuję bluzkę i spodnie po czym wciskam się w sukienkę. Jest idealna. Dokładnie o takiej myślałam.
- I jak? - dobiega do mnie głos Ani zza zasłony, po czym rozchyla ją lekko i wchodzi by mi się przyjrzeć a tak ku ścisłości, sukience.- Ładna.
- Tylko tyle? Tylko ŁADNA?!- pytam z irytacją
- No dobra bardzo ładna, piękna, boska! Wystarczy? - uśmiecha się sarkastycznie
- Tak. Wystarczy. A tak naprawdę co myślisz?-  pytam niemal z miną zbitego psa
- Nie no, naprawdę bardzo ładna. Powiedziałabym nawet, że piękna.- uśmiecha się
- To co kupić?- pytam w głowie kalkulując oszczędności a raczej ich brak. Na szczęście mama zaoferowała, że wyłoży mi na sukienkę.
- Kupuj! Swoją drogą nie sądziłam, że tak szybko Ci pójdzie.
- No wiesz, mogłabym jeszcze poszukać, ale po co skoro wiem, że to właśnie ta?
- To może zamiast się zastanawiać kupisz ją wreszcie bo ekspedientka jakoś dziwnie na nas patrzy.
Odwracam się i w rzeczy samej jej wzrok sugeruję, iż myśli, że zaraz ją rozerwiemy lub coś równie nie dobrego. Ściągam więc sukienkę, ubieram ciuchy i idę do kasy. Wykładam pieniądze na ladę a ekspedientka pakuje sukienkę, gdy widzę przez szybę Jego. Kubę. Cholera. Kucam jak jakaś wariatka, co właściwie nic nie daje bo przecież szyby są od sufitu do podłogi, ale jestem zestresowaną idiotką, więc jakoś nie przyszło mi to do głowy. Spoglądam na niego po raz drugi i w tym momencie napotykam jego wzrok. Cholera do kwadratu. ( a co ty matfiz?) * przypiska od Mysi



Kochani wybaczcie naszą nieobecność, ale jestem typem ,,artystki", która musi mieć wenę twórczą, a czasami niestety trawa to dość długo *czytaj do przyjazdu do Ani*
Byłybyśmy bardzo wdzięczne gdybyście napisali CO SĄDZICI.
Całujemy wiernych czytelników i tych nie wiernych XD- Miśka i Mysia

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 17 część 1

Po kolacji (kiedy rumieniec chociaż trochę zejdzie mi z twarzy), idę się spakować bo mamy za jakieś 2h 30 min wracać do domu. Nie chcę wracać. On też nie. Obydwoje wiemy, że to co się tutaj stało, zostanie tutaj na zawsze. Jego pierwszy pocałunek, wzięcie mnie za rękę, przyciśnięcie do ściany i całowanie mocniej i bardziej namiętnie niż ktokolwiek wcześniej. W ,,realnym" życiu nie ma na to szans. Wiecie dlaczego? ,,Bo jesteśmy pojebani i nie potrafimy się przyznać, że nam na sobie zależy"
tak właśnie to ujęła dzień wcześniej Ania. Zgadzam się z nią, chociaż nie do końca. Z zamyślenia wyrywa mnie skrzypnięcie drzwi. Odwracam się nadal trzymając w ręce stanik, który mam zamiar wpakować do torby i widzę jego. Opiera się o framugę drzwi i przygląda temu co robię.
- No co? - pytam w końcu, bo nie jestem w stanie dłużej wytrzymać tej ciszy pełnej napięcia
- Właśnie nic. W tym cały problem. Co teraz będzie? - patrzy na mnie smutnymi oczami. Pierwszy raz w życiu widzę go z takim wyrazem twarzy.
-Nie wiem- odzywam się po chwili zastanowienia- na pewno będziemy udawać, że wszystko jest jak wcześniej...Bo tego chcesz prawda? Udawać, że się nie znosimy...-czuję, że oczy zaraz odmówią mi posłuszeństwa i popłaczę się. Nie mogę na to pozwolić więc odwracam od niego wzrok.
-Nie...-waha się po czym jego oczy znów robią się zwyczajne a wyraz jego twarzy również ulega zmianie. Zaciska ręce w pięści-Tak, właśnie tego chce. Dobra Maja to...Na razie.- mówi po czym w momencie kiedy chwyta za klamkę ja do niego podbiegam i upuszczając mój wymięty z nerwów stanik wtulam się w niego najmocniej jak potrafię. Jest spięty jednak po chwili się rozluźnia. Odwzajemnia mój uścisk i przez chwilę tak stoimy o niczym nie myśląc. Opiera się brodą o moją głowę tak, że czuje na włosach jego ciepły oddech. Wącham jego szyję. Pachnie perfumem, miętą i swoim indywidualnym dla każdego człowieka zapachem. Po dłuższej chwili odrywa się ode mnie i czuje jak jego mięśnie znów się spinają.
- Muszę iść. Pa.- mówi tylko. Nie jestem w stanie wydusić z siebie słowa, więc stoję tylko i patrzę jak otwiera drzwi i skręca w prawo do swojego pokoju by się spakować. Czuję się tak cholernie bezsilna. Tylko dlaczego? Dobrze wiedziałam, że to będą tylko 2 pieprzone dni, które powinnam wykorzystać żeby później nie żałować. I dobrze. Nie żałuję, tylko czuje się zraniona i pusta.
- Co się tu kurwa dzieje?!- odwracam się gwałtownie i widzę Dawida.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Kurwa jaja sobie robisz? Powiem Ci jak to wygląda z mojej perspektywy. Jest dwoje ludzi udają, że się nienawidzą, chociaż widać na kilometr, że mają się ku sobie, po czym chłopak po rozmowie z tą dziewczyną wraca do pokoju, bierze telefon i słuchawki a gdy próbuję zapytać co się stało to słyszę pełne rozczarowania i rozgoryczenia ,,Spierdalaj" po czym wychodzi trzaskając drzwiami. Więc ide do dziewczyny z którą rozmawiał chwilę wcześniej a ona siedzi zaryczana i pieprzy, że nie wie o czym mówię. Tak się przedstawia sytuacja. Więc?!- krzyczy a ja próbuję przyswoić to co właśnie powiedział. Spoglądam więc w lusterko i wycieram rozmazany makijaż po czym zdobywam się na odwagę i mówię :
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. Płaczę bo pokłóciłam się z mamą a on do mnie przyszedł w niewłaściwym momencie by dokuczać więc się na niego wydarłam. To tyle. Zbyt duża nadinterpretacja Dawid. Przykro mi. - kłamię jak z nut bez jednego nawet zająknięcia się. Widzę, że jest zbity z tropu, więc patrzę mu w oczy by przekonać, że moje kłamstwo jest prawdą. Wytrzymuje przez chwile mój wzrok po czym odzywa się z niepewnością w głosie:
- Aha no dobrze. Przykro mi z powodu mamy...to ja chyba pójdę się już pakować.- Nic mu nie odpowiadam tylko potakująco kiwam głową a on wychodzi. Zostaję sama z całym tym syfem. Nie lubię tego i nie chcę już z nikim gadać, zwłaszcza z Anią, więc biorę słuchawki, telefon i wychodzę. I tak już się spakowałam a chciałabym popatrzeć na zachód słońca. Wybiegam z budynku i kieruję się na pomost nad jeziorem. Siadam wkładam słuchawki i patrzę jak niebo zmienia kolory. Najpierw jest żółte potem pomarańczowe a na końcu kiedy słońce już praktycznie znika za horyzontem to różowe. Wyciągam telefon z kieszeni i robię 2 zdjęcia. Pierwsze jest zachodu słońca i pomostu a drugie okien naszych pokoi.
Po chwili słyszę dobiegający z poza słuchawek głos Pani, że za 2 minuty jest zbiórka i w tym momencie znów wybucham płaczem. Tak bardzo nie chcę końca. Powiecie pewnie ,,To nie może się tak skończyć". Niestety wygląda na to, że jednak może. Podnoszę się, ocieram łzy i idę robić to co wychodzi mi najlepiej. Idę udawać. Udawać, że nic się nie zdarzyło przez te 2 dni, że on nic dla mnie nie znaczy i że to nic nie znaczyło. Zdradzę Wam sekret. Będę tak robić już do końca. Na zawsze.
*
Nie widziałam go od dwóch godzin i gdy wchodzę do autobusu a on stoi oparty o żółtą poręcz na wprost od wejścia to coś we mnie pęka i staje obok niego. Jest ciasno a obok niego jest miejsce(tak właśnie sobie tłumaczę to dlaczego tu stoję). Spoglądam na niego ukradkiem. Nie patrzy na mnie. Na plecy ma zarzucony plecak między, nogami torbę, w jednej ręce trzyma głośnik a drugą opiera się o poręcz. Przez chwile się powstrzymuje jednak nie wytrzymuję i również opieram tam rękę po czym oplatam mały palec wokół jego palca. On nie protestuje jednak nadal na mnie nie patrzy. Przez chwilę przemyka mi przez myśl, że przecież tu w ,,realnym" świecie on tego nie potrafi. Myślę, że patrzenie na mnie go najzwyczajniej w świecie boli. Kubę. Tak ma przecież na imię.
Trzymamy się uporczywie za ten cholerny mały palec do momentu gdy autokar zatrzymuję się na jego przystanku a on puszcza po czym podnosi torbę i nawet się nie oglądając wychodzi. Tak po prostu. Patrzę za nim jeszcze długo po tym jak zniknie mi z pola widzenia.
Czy to była miłość? Do dzisiaj nie wiem.


Przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki ale zdecydowałam, że gdybym teraz napisała wszystko od razu to nie byłoby zamierzonego efektu. Oczekujcie proszę na drugą część niebawem.
Kocham Was bardzo mocno i proszę pomóżcie mi odpowiedzieć na pytanie czym było to co ich łączyło. Dziękuję za każdą odpowiedź i dobre słowo. - Misia <3

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 16

- No jasne Ania śmiej się, śmiej ale twoja koleżanka wysmarowała mnie i raczej nie ujdzie jej to na sucho.-odzywa się w końcu, dość zbulwersowany
-O przepraszam koleżanka?!- teraz to ja zaczynam się denerwować (nienawidzę jak ktoś tak mówi skoro przyjaźnimy się 11 lat), wiem że to idiotyczne.- PRZYJACIÓŁKA!- poprawiam go
- Dobra odpuść już Majka...serio- mówi obojętnym głosem Ania a ja tylko przytakuje.
- Co Kaczka? Nagle Cię zatkało?- Kuba patrzy na mnie drwiąco kiedy te słowa wychodzą z jego ust. Tak jak wcześniej trzymałam swoje emocje ,, na wodzach" tak teraz nie jestem w stanie, już tłumaczę dlaczego. Otóż to przezwisko prześladuje mnie już od podstawówki w związku z moim głosem, (ponoć kiedy się denerwuje mam głos jak kaczka) ale on używa tego przezwiska choć tak naprawdę nie ma pojęcia skąd się wzięło i z jakiego powodu. Powtarza to bezmyślnie tylko po to by mnie sprowokować. W tej chwili zaczynam się poważnie zastanawiać dlaczego On właściwie tak bardzo mi się podoba? Może dlatego, że ma fajne imię? Kuba, Jakub lub po prostu Debil. Nie to nie to.  Charakter ma okropny. Straszny z niego egoista i rozpieszczony dzieciak. Nie liczy się z niczyjim zdaniem i opinią, udaje że ma na wszystko wyjebane podczas gdy ja doskonale wiem, że tak nie jest. No więc co mi się w nim do jasnej cholery podoba? Jego oczy-takie brązowe i głębokie, jego uśmiech kiedy coś go rozbawi, jego spojrzenie gdy na mnie patrzy- mam wrażenie, że patrzy w ten sposób tylko na mnie. Jego oczy zawsze są pełne emocji. Podoba mi się jego podejście do rodziny i to jakiej słucha muzyki. Są to takie na pozór nic nie znaczące pierdoły, które sprawiają, iż wybieramy właśnie tą a nie inną osobę. W moim przypadku tą osobą jest Debil przyglądający mi się jakby czekał na to jak zareaguje.
- Nienawidzę Cię- odzywam się tylko z lekkim uśmiechem na ustach. Przyglądam mu się w tym momencie dokładnie. Nie wygląda w najmniejszym stopniu na urażonego czy zasmuconego. Wręcz przeciwnie, oczy mu błyszczą a jego prawy kącik ust lekko się unosi.
- Ja Ciebie też Maja- wymawiając te słowa odrywa ode mnie wzrok i wychodzi zamykając za sobą drzwi.
Przez chwilę przyswajamy z Anią to co właśnie miało miejsce.
- Czy on właśnie ucieszył się z tego, że RZEKOMO go nienawidzisz?- mówi po chwili milczenia Anka.
- Co? - patrzę na nią otępiałym wzrokiem.
- Maja! Zejdź na ziemie bo mogę się tylko domyślać w jakiej krainie teraz jesteś. Czyżby Kubolandia? - unosi głowę wyżej i patrzy na mnie z góry. Dosłownie bo mimo, iż normalnie jest ode mnie o jakieś 10 cm niższa to stanęła na łóżku, uniosła głowę i patrzy na mnie roześmianym wzrokiem - a to wszystko chyba tylko po to bym poczuła się malutka po raz kolejny jak praktycznie każdy w jej towarzystwie znając ogrom jej wiedzy i charakter.
- Spadaj Wredoto! - krzyczę na całe gardło
- Pieprz się! - mam wrażenie, że to jej ulubione wyrażenie w stosunku do mnie
- Dobra powiedz tylko z kim?!- mówię po czym obydwie wpadamy w idiotyczny śmiech.
Przerywa go dopiero wejście do naszego pokoju Dawida, który informuję nas że za chwilę mamy kolacje. Swoją drogą czy nie jest dość bezmyślne robienie kolacji jakieś 30 min po grillu? Zresztą nie ważne i tak nic nie zjadłam, Kuba zresztą też nie. Na samą myśl o tym uśmiecham się. Zanim zdążam odpowiedzieć mu, że dzięki, że za 10 minut będziemy czy coś równie prostego, Ania mnie uprzedza a Dawid wychodzi z pokoju.
Zapamiętać: Nie myśleć tak długo.
- A najlepiej w ogóle co nie?- słyszę głos Ani i zaczynam się zastanawiać jakim cudem ona słyszy to co ja myślę. Musiałam nieźle zblednąć bo po chwili Anka znów się odzywa:
- Tak idiotko czytam Ci w myślach, ale bez przesady nie aż znowu tak. Po prostu jesteś nienormalna i nie wiesz co gadasz na głos a co nie.
W tym momencie rozluźniam się i uśmiecham od ucha do ucha. Przebieram jeszcze tylko bluzkę wkładam jeansy i wychodzimy na kolacje.
Stołówka mieści się jakieś 2 minuty drogi dalej. Zajmuję miejsce oczywiście nie byle jakie, (choć nie zaprzeczę mogłoby się tak wydawać i o to właśnie chodzi) tylko strategicznie przemyślane miejsce obok Ani i na przeciwko Roberta i Artura najlepszych kumpli Kuby. Zgodnie z moimi przypuszczeniami wymieniony chwilę wcześniej Debil, gdy tylko przychodzi siada pomiędzy nimi a tym samym na przeciwko mnie. Nie jest zaskoczony moją obecnością, wręcz przeciwnie uśmiecha się pod nosem i przygląda mi się przez chwilę po czym spada mu nóż pod stół (dałabym głowę, że zrobił to umyślnie). Kiedy jest już pod stołem z perspektywy innych ludzi wygląda jakby się schylał by coś podnieść, jednak on wyciąga rękę i delikatnie przejeżdża mi od kostki do uda palcami. Czuję, że przeszywa mnie przyjemny dreszcz podniecenia. Kiedy dojeżdża wyżej aż do uda o mało co nie podskakuje, zamiast tego kopię go lekko żeby dać znać by nie pozwalał sobie na więcej. Kuba wraca na miejsce z nożem i szczerzy się teraz otwarcie od ucha do ucha a ja czuję, że jestem cała czerwona.
On nigdy nie udawał, zawsze patrzył otwarcie.
Przepraszam Was, święta, rodzina, brak czasu, brak weny. Wybaczcie mi.
Jesteście kochani, dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa Mysia zresztą też.
Całuski :*** - MIŚKA

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 15

Kiedy decyduje się jednak usiąść zamarzniętym tyłkiem przy ognisku z Anią, spoglądam w płomienie i już nic innego mnie nie obchodzi. Jestem tylko ja i on. Ja i moje najgorsze, a zarazem najlepsze wspomnienie z dzieciństwa. Patrzy na mnie swoimi piwnymi oczami, a gdy to robi marszczy lekko czoło. Coś do mnie mówi, chyba żebym zrobiła lekcje. Odpowiadam, że za chwilę. Kiwa potakująco głową i odchodzi. Nie mam ochoty ich teraz robić, więc po jakiś 10 minutach przychodzę do salonu gdzie siedzi trzymając w jednej ręce pilot, a w drugiej 3 lub 4 piwo dzisiaj.
-Zrobiłaś lekcje? Jak zresztą prosiłem.-pyta nie patrząc na mnie
-Prawie.-odpowiadam bezgłośnie
-Nie słyszę. Zrobiłaś?- jego głos zaczyna się podnosić
-Nie, jeszcze nie. 
-Dlaczego?!- teraz już prawie krzyczy. 
-Bo chciałam najpierw obejrzeć ,,Alfa"- mówię powoli się wycofując
-Najpierw się robi lekcje, potem przyjemności.- odzywa się wstając z fotela. Zaczyna iść w moją stronę. Jest coraz bliżej i kiedy dzieli nas już tylko metr, wyciąga rękę, łapie za włosy, unosi i ciska o zimie.
- Teraz rozumiesz, że masz zrobić lekcje?- wrzeszczy. 
-Tak.-odpowiadam bez nawet jednego zająknięcia się. Gdyby jeszcze jakieś pół roku temu by mi coś takiego zrobił zapewne płakałabym i uciekła do pokoju. Teraz gdy tak siedzę na kolanach na które spadłam i dotykam miejsce gdzie mnie chwycił za włosy wyrywając całkiem niezłą garść, czuje tylko ból i bezsilność. Nic więcej. Nawet nie złość. Nawet nie nienawiść. Jestem tylko ja, ból i bezsilność.
Przedstawiam Wam Krzyśka, wtedy mężczyznę około 38 lat dzisiaj w roku 2015 świętuje zapewne 46 urodziny. Człowieka, który był moim nowym tatą, najlepszym jakiego wtedy mogłam chcieć oraz człowieka, który pokazał mi jak bardzo okrutne może być nie tyle życie co ludzie.


Ze wspomnień wyrywa mnie dźwięk nie podobny do innych. Okazuje się, że to Ania upadła twarzą centralnie przed płonący ogień. Zrywam się z miejsca żeby jej pomóc.
-Co ty wyrabiasz?- krzyczę przerażona
-Spokojnie, to była zabawa.- mówi kompletnie uśmiechnięta od ucha do ucha. Zaczynam podejrzewać, że kompletnie jej odbiło albo ma gorączkę, więc dotykam jej czoła. Jest w sam raz.
-Dobrze się czujesz?! Jaka cholerna zabawa?!- dźwięk, który towarzyszy wydobywaniu się tych słów z mojego gardła jest mieszaniną wrzasku i kompletnego bredzenia.
-No wygłupiałam się z Karolem, że ja stoję nieruchomo a on mnie popycha i łapie. Haha niestety raz nie złapał.- odzywa się podekscytowana- Żebyś teraz widziała swoją minę! Jest przekomiczna. Ahhh...Maaaaja nic się nie stało- mówi Ania dokładnie w tym samym momencie zamykając mi buzie- i zamknij buzie bo nie wypada tak z rozdziawioną stać. Uważaj bo jeszcze się obślinisz- uśmiecha się a potem wpada w ogromny rechot. Dopiero w tej chwili orientuję się co właśnie miało miejsce i kiedy zrywam się z miejsca, żeby ją dogonić i dać nauczkę, ona jest już 3 metry przede mną. Przez chwilę biegamy tak omijając przeszkody, którymi są ludzie gdy nagle rejestruje przed sobą Kubę. Jest wyraźnie zadowolony ze zrobienia sobie hot-doga, niestety nie jestem w stanie wyhamować i wpadam centralnie na niego, gdy oboje obserwujemy jakby w zwolnionym tempie wyrzut hot-doga do góry i jego gwałtowny upadek na piach. Po minie Kuby widzę, że lepiej będzie się czym prędzej zmyć. Jak pomyślałam tak robię. Czmycham czym prędzej do pokoju zaciągając po drodze Anię. 


Nie mijają 2 minuty a już jesteśmy w naszym pokoju i blokujemy drzwi. Moje zachowanie na pewno w tym przypadku jest trochę dziecinne, jednak nie mam z tym większego problemu. Jestem od czasu do czasu dziecinna, lubię wygłupy co nie znaczy, że nie mogę być równie dobrze odpowiedzialna i poważna. Jednak w tym przypadku do głosu dochodzi ta pierwsza strona mnie. 
-Nie wierzę w to, że wywaliłaś mu tego hot doga- odzywa się po chwili Ania, gdy złapie wkońcu oddech-szykował go chyba z 10 minut- uśmiecha się.
-Teoretycznie to nie moja wina, to on stał mi na drodze a przecież doskonale wiedział, że biegnę i nie będę jak miała wyhamować.- mówię trochę bez przekonania, próbując nadal złapać oddech po biegu. Ania ma zdecydowanie lepszą kondycje ode mnie. Teraz moje charczenie i kołatanie serca nie pozostawiają cudownych złudzeń czy też jakiejkolwiek nadziei, że mogłabym jej dorównać. Właściwie Ania zawsze była ode mnie lepsza, przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy, jednak ona kiedy dzieliłam się z nią tego rodzaju obawami zawsze bez wahania odpowiadała ,,To nie prawda i ty to doskonale wiesz, zawsze byłaś lepsza z polskiego i angielskiego a ja z biologii i fizyki. Ja umiem śpiewać a ty umiesz pisać. Jesteśmy równe." Myślę, że nasza przyjaźń przetrwała te 11 lat właśnie dlatego, że ona szanowała mnie a ja szanowałam ją. 
-Myślę, że to jednak nie było dla niego takie logiczne- odpowiada Mała po chwili namysłu z uśmiechem na czerwonych ustach.Właśnie mam zamiar jej coś odpowiedzieć, gdy słyszę głośne i zdecydowane pukanie do drzwi. Serce podskakuje mi do gardła.
-Otwieraj Maja! Wiem, że tam jesteś!-jego głos jest niby zdenerwowany jednak da się usłyszeć powstrzymywany śmiech. Nie pewnie podchodzę do drzwi i chwytam za klamkę, po czym spoglądam na Anię. Właśnie wzięła do ręki mój szampon.
-Po co Ci to?- pytam zaskoczona
-Na zaś, gdyby jednak chciał Cię zabić, walne go tym. Nikt poza mną nie ma prawa tego zrobić- odpowiada lekko się uśmiechając po czym kiwa potakująco głową jakby chciała powiedzieć ,,Otwieraj, jestem gotowa". Wygląda w tym momencie przezabawnie. Odsuwam krzesło, przekręcam kluczyk i naciskam na klamkę na której trzymam dłoń. Drzwi się lekko uchylają. Mój wzrok wędruje najpierw na jego podobno ,,malinowe" buty choć jak już kiedyś mówiłam są różowe. Następnie na spodnie i koszulkę, które w tym momencie są całe ubabrane musztardą i ketchupem. Zdaję sobie sprawę, iż to moja wina, ale nie mogę powstrzymać ataku śmiechu, gdyż wygląda jak dopiero uczący się jeść bobas, cały wysmarowany jedzeniem. Gdy tak stoimy a ja lustruje go wzrokiem od stóp do głów nie mogąc się opanować ze śmiechu odzywa się on:
- I jak podoba Ci się twoje dzieło? - pyta z sarkastycznym uśmiechem.
-Chyba minęłam się z powołaniem! Powinnam zostać artystką!- odzywam się po czym słyszę parsknięcie śmiechem Ani. Cała sytuacja wydaje mi się niewiarygodnie komiczna.






Przeprasam,  za brak nowych wpisów, nie miałam weny XD

Ten rozdział dedykuje Oli :D aczkolwiek dziękuję Wam wszystkim za to, że tu z nami jesteście! Dla Was mam siłę i chęci pisać.

A teraz już uciekam bo zaraz wyjeżdżam! 
Buziaki Misia i Mysia :**
pamiętajcie, jesteście zajebiści! 


niedziela, 27 września 2015

Rozdział 14



Bycie pierwszą to coś nie powtarzalnego.

Lubiłam to uczucie od zawsze, kręciło mnie. Pierwsza w szkole, pierwsza na zawodach, pierwsza w pocałunku...

-Czemu się tak uśmiechasz?- pyta, a ja dokładnie w tym samym momencie uświadamiam sobie, że nadal na sobie leżymy.

-Po prostu tak od niechcenia- kłamie jednocześnie podnosząc się do pozycji pionowej i schodząc z łóżka.

-Co robisz?! Już sobie idziesz? Zostań jeszcze chwile.- mówi stanowczym a jednocześnie spokojnym tonem po czym podchodzi do mnie w momencie gdy łapie za klamkę, kładzie swoją rękę na mojej ręce tym samym zagradzając mi wyjście.- Nie zostawia się mnie w takim stanie samego...-jego oczy(w tym momencie prawie czarne)błyszczą się. 

-W jakim stanie?- spoglądam na niego spod lekko pochylonej głowy, a on unosi mi podbródek i przez sekundę czuje się jak w tych wszystkich tanich komediach tyle, że kiedy sama tego doświadczasz to nie wydaje się to takie tanie. Przez chwilę patrzy gdzieś w okolice moich ust po czym pochyla się i kiedy jestem już gotowa do kolejnego pocałunku lekko się odsuwa i zakłada mi kosmyk za ucho. Moja mina lekko rzednie.

-Czyżbyś była zawiedziona? -odzywa się z lekkim uśmiechem, zgrabnie zmieniając temat lecz ja nie należę do tego typu ludzi co porzucają raz zadane pytanie.

-W jakim sensie?- pytam coraz bardziej zniecierpliwionym tonem a Kuba poważnieje i przybliża się jeszcze bardziej po czym szepcze mi do ucha:

-Żadna dziewczyna nigdy w życiu nie wzbudzała we mnie takich skrajnych uczuć. Z jednej strony strasznie mnie podniecasz a z drugiej obiecałem sobie, że nigdy Cię nie polubię a tym bardziej nie pokocham. Niestety lub ,,stety" coraz trudniej dotrzymać mi tej obietnicy. 

Po tych słowach czuję się bardzo zagubiona...złożył sobie obietnice, że nigdy mnie nie polubi? Co za idiotyzm.Kładę mu rękę na torsie i lekko odsuwam po czym odwracam się plecami i zakładam ramię na ramię. Czuję, że teraz to on jest zdezorientowany. Chwilę stoi w bezruchu po czym po pokoju zaczynają rozchodzić się kroki. Podchodzi i właśnie przymierza się do objęcia mnie kiedy orientuję się, że jeśli teraz mu na to pozwolę to przestanie uważać mnie za swego rodzaju wyzwanie i będzie myślał,że może sobie na wszystko pozwolić a gdy to dostanie stanę się tylko kolejną.

Nigdy nie byłam kolejną i nigdy nie zamierzałam. Właśnie dlatego odsuwam się, dopadam drzwi i wychodzę przesadnie trzaskając.

-Co Ci jest?- pyta już od progu obojętnym tonem Ania mimo iż obydwie dobrze wiemy, że nie jest jej to indyferentne.

-NIC..-odburkuje ponurym tonem

-Takie nic,że aż cała się czerwona zrobiłaś...-spogląda na mnie, analizuję sytuację- To jak powiesz mi coś o tym ,,NIC"?

-Nie...-mówię niepewnym głosem, ponieważ sama nie wiem czy chcę jej o tym opowiedzieć

-Dobra nie chcesz to nie mów, jak zmienisz zdanie leże na łóżku obok- wykonuje gest w stronę posłania po czym szybkim i miękkim ruchem ląduje na posłaniu z grubą książką w ręce.Właśnie zamierzałam otworzyć usta, kiedy wparował do naszego pokoju Bartek mówiąc,że za chwilę mamy ognisko. Przyznam szczerze, że kompletnie nie mam ochoty iść zwłaszcza, że jestem nadal cała mokra i jest mi zimno. Niestety widzę,że Ania bardzo chcę więc ruszam swój lodowaty tyłek z łóżka i owinięta kocem idę tuż za nią.

Kiedy wychodzę na zewnątrz orientuję się,iż wszyscy już są na miejscu. Tyle, że nikt nie wygląda jak w jakimś kokonie w przeciwieństwie do mnie. Jesteśmy już prawie przy ognisku kiedy większość oczu koncentruję się na mnie w tym Kuby.


 PRZEPRASZAM,ŻE TAK MAŁO, ale naprawdę nie miałam pomysłu co tu jeszcze dodać :( jeśli macie jakieś WŁASNE pomysły na dalszy ciąg to zapraszam do komentowania i kto wie...może któryś wykorzystam :* 
DZIĘKUJEMY WAM Z CAŁEGO SERDUSZKA,ŻE Z NAMI JESTEŚCIE I NAS WSPIERACIE! :)



niedziela, 6 września 2015

Rozdział 13


Po chwili jego dłoń przesuwa się trochę niżej ku biodrom. Przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Odwracam się w jego stronę a on przytrzymuję mnie i spuszcza wzrok. 
-Czemu nigdy nie patrzysz mi w oczy?- zaszeptałam nieco zdziwiona 
-Bo na mnie to nie działa...-mówi bez przekonania,nadal wbijając wzrok w pościel
-Ale co?!
Przyglądam mu się uważnie, (sama nie wiem dlaczego)ma lekkie piegi, na pierwszy rzut oka trudno dostrzegalne i długie jak na chłopaka rzęsy. 
 -Właśnie to! Przestań...- szepcze błagalnym tonem 
-Okej sorki...-spuszczam wzrok i łapię go za rękę, na początku wydaje się nieco spięty, ale potem odwzajemnia uścisk i odwraca mnie tyłem do siebie, po czym obejmuje i przyciska do swojego ciała. 
Przygląda mi się pytającym wzrokiem.
-Jest dobrze-odzywam się z uśmiechem, po czym rzucam okiem na resztę pokoju. Nikt się nami nie interesuję. No może prawie nikt. Nikt poza Dawidem, który przygląda nam się ze zdziwieniem. Nie może się domyślić, że Ja i Kuba COŚ. Postanawiam, więc improwizować.
-Kuuba nie łaskocz !!!-krzyczę z uśmiechem 
Chłopak wygląda na zdezorientowanego, ale w mgnieniu oka wszystko łapię gdy odwracam wzrok w stronę Dawida.
-Haha bo co?- odzywa się drwiącym głosem, a ja zaczynam rozumieć, jak dobrym jest aktorem. Potrafi w ciągu jednej sekundy przestawić się o 180 stopni. Z jednej strony mnie to przeraża, a z drugiej bardzo mu współczuję. Z zamyślenia wyrywa mnie głos Ani:
-Pani idzie!
To hasło powoduje, iż wszyscy jak poparzeni wychodzą spod kołder, a co niektórzy z łóżek. Ja zostaje i biorę do ręki książkę pt.,,Ostatni pociąg do Brooklynu", Kuba natomiast zamienia się miejscami z Anią, która siedziała obok Dawida.


 -Wszystko z wami dobrze? -odzywa się Pani B. z sarkastycznym uśmieszkiem
-Tak wszystko dobrze- odzywam się
-Co czytasz?-pyta Pani z udawanym zainteresowaniem  
Odwracam więc okładkę, ale jej wyraźnie to nie satysfakcjonuje,więc zabiera mi ją z rąk
-Hmm...-wydobywa z siebie dokładnie taki dźwięk, kompletnie nie wiem co ma oznaczać, ale raczej nic pozytywnego, gdyż sama książka jest o dziewczynie której przyjaciółka popełniła samobójstwo.
Oddaje ją więc bez słowa, mówi żebyśmy nie byli za głośno, po czym wychodzi, a za nią Kuba. Czuję się nieco zdezorientowana, więc zaczynam rozmawiać z Dawidem. 

      *

Mija jakieś 20 minut, a po nim ani śladu. Rozpłynął się naprawdę, byłam we wszystkich pokojach na tym piętrze, a nawet w toalecie i nic. Wychodzę więc na dwór i schodzę na piętro niżej. Jest tylko jeden pokój z którego dobiega muzyka. Wchodzę i widzę Artura, Roberta, Olka,Marysie i Weronikę a obok niej siedzi Kuba. Pokazuje jej coś na telefonie z uśmiechem po czym podnosi wzrok na mnie. Odwracam od niego wzrok i wychodzę. 
Dobrze wiedział, jak bardzo irytuje mnie towarzystwo tej dziewczyny, a mimo to chwile po tym jak leżeliśmy razem w łóżku to poszedł do niej. No co mogę powiedzieć? Cholernie działa mi na nerwy, chociaż ja nie jestem chyba wcale lepsza. Cóż tacy już jesteśmy. Kieruje się w stronę ich pokoju, Dawida i Kuby. Na początku chciałam tam po prostu posiedzieć, gdyż zakładałam, iż nikogo tam nie ma lecz jak zwykle się przeliczyłam. Na łóżku siedzi Dawid. Siadam więc po przeciwnej stronie na łóżku Kuby.
-Co ty tu robisz?-pyta z udawanym zdziwieniem 
-Siedzę, nie mam ochoty na razie wracać do pokoju.-mówię i chwytam kawałek piżamy w dłonie
-Przecież jest tuż za ścianą.- Dawid marszczy brwi
-Jezu mogę tu po prostu posiedzieć?-pytam błagalnym tonem
-No spoko, ale nie wiem czy nie powinnaś zejść z jego łóżka...
-Czemu?- przyglądam mu się, nie dostaje jednak odpowiedzi, gdyż ktoś z hukiem wchodzi do pokoju
-Co ona tu robi?-jego głos jest szorstki a usta zaciśnięte
- Siedzi.- odpowiada Dawid bez jakichkolwiek emocji
-No widzę, że siedzi, ale czemu na moim łóżku?!- teraz Kuba już nie ukrywa złości, zaczyna krzyczeć tak głośno, że aż się wzdrygam
-Mówiłem jej żeby zeszła, ale nie chciała słuchać-mówiąc to Dawid spuszcza wzrok i wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Ja natomiast zaczynam się denerwować. Panicznym wzrokiem patrze w stronę drzwi i powoli wstaje. Ledwie zrobiłam krok, a on łagodnie się uśmiechnął, dotknął mojej dłoni i lekko popchnął na łóżko. Spojrzałam mu w oczy, doszukując się złości której jeszcze chwile wcześniej nie brakowało. Nie znalazłam tam jednak nic, prócz bezgranicznej łagodności.
-Przestraszyłam się- mówię po cichu kładąc się na plecach i patrząc mu w oczy
-Czego? Mnie?- pyta z zadziornym uśmiechem 
-Tak...
-Przecież musiałem go jakoś stąd wywalić prawda?
-To skąd wiedział że się tak zdenerwujesz?-odchylam lekko głowę na bok
-Położył swoje brudne skarpety na mojej poduszce, nie uważasz że miałem prawo się zdenerwować?- spogląda mi głęboko w oczy, zresztą chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam i lekko się pochyla w moją stronę. Przez krótką chwile trwamy w takim zawieszeniu po czym pochyla się jeszcze niżej a ja podnoszę głowę i ledwo zdążam się zorientować, a okazuję się, że właśnie całuję Kubę...a on całuje mnie. Mija jeszcze chwila po czym gdy już się od siebie oderwiemy zadaje dość nietypowe pytanie:
-Całowałeś się już kiedyś? - unoszę pytająco brew
On nadal lekko oszołomiony odpowiada:
-Nie...znaczy tak tak paręnaście razy- wydaje się być bardzo zmieszany a ja tylko uśmiecham się od ucha do ucha bo widzę, że kłamie.
Byłam jego pierwszym pocałunkiem.




Myślę,że wracamy!!! 
Na pewno rozdziały będą rzadziej publikowane, ale dopóki jest tu jeszcze ktoś komu chce się czytać moje wypociny to będę pisać.
Dziękujemy Wam za cierpliwość i ciepłe słowa <3
Misia i Mysia














poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Tęsknie...bardzo, tak poprostu bez żadnego ale, bez żadnego ponieważ.
Niestety nie ma to już żadnego znaczenia, bo ty mnie nie chcesz.